piątek, 31 marca 2017

1 PYCHA

7 Grzechów głownych:Pycha



Sława, wielkie pieniądze i prestiż nowego ferrari...
Ach jak przyjemnie jest czuć się docenionym, odbierać zaszczytne tytuły, usłyszeć pozytywne recenzje, błyszczeć się w światłach reflektorów i zaistnieć odbiciem flesza na pierwszych stronach gazet i czuć się jak młody bóg. A wszystko po to, aby mnie podziwiano, bym mógł trochę podreperować niedopieszczone ego, dawne kompleksy, wybić się ponad przeciętność, aż na sam szczyt hierarchii kariery...Sąsiedzi będą się kłaniać, koleżanki z pracy będą zawistnym wzrokiem na mnie patrzeć i nagle zaczną udawać moje przyjaciółki...Niech zobaczą teraz, kto tak naprawdę się liczy...
Samorealizacja, samowystarczalność, pysznie smakuje ta słodka beza niezależności, samolubności i braku pokory. Po cóż się samobiczować skoro sukces sam ciśnie się na usta, aby osiągnąć każdy cel, należy skupić się jedynie na sobie, swoich celach , czasem coś stracić dla większego zysku i sukcesywnie i bezkompromisowo realizować swój pieczołowicie skonstruowany plan.
Dlaczego tak wielu ludzi sukcesu pragnie się wybić wysoko ponad przeciętną, stać się ikoną stylu i wymazuje z pamięci traumę trudnego dzieciństwa?
W Showbizie wiele celebrytów rekompensuje sobie ciężką przeszłość swoim unikatowym stylem,popadając w skrajności, tak by podziwiano ich nietuzinkowość, talent i siłę determinacji...

A z tego szczytu tylko o krok od przepaści...najkrótsza prosta do upadku prosto na kark, w najlepszym wypadku porachowane kości w najgorszym zgon na miejscu...Pozostaną łzy, wspomnienia, może kilka płyt i korzeń pychy, który poza sukcesem nie zbudował żadnego domu,nie odkrył żadnej miłości ślepo zapatrzony w siebie, stracił wszystko ...



Może inni są tak zepsuci i pyszni, ale ja jestem taki skromny, dobroduszny, pomagam słabszym i mniej mądrym życiowo, normalnie wzór prawego człowieka. Jak ten celnik stoję w pierwszym rzędzie dziękując, że nie dotyczą mnie te wszystkie niegodziwości i nieprawości. Na pierwszy rzut oka Wcielony św Franciszek w kaszkiecie i Matka Teresa z przedmieścia.
Nie odezwę się w obronie swojej żony, aby nie narażać się szwagrowi, w końcu może mieć potem o to do mnie pretensję, a lepiej zamilknąć niż być źle spostrzeganym, ocenionym...Nie zatroszczę się o rodzinę, aby ktoś nie posądził mnie o pazerność, postawę karierowicza, pozostanę wierny idei.
Teraz podziwiają cię za twoją pokorę, a ty udajesz, że jesteś wolny od słów uznania i nie potrzebne są Ci te wszystkie owacje na stojąco.
Kogo próbujesz oszukać, poniżasz się wcale nie uniżając, bo tego wymaga twoja "skromność", a przecież pycha dotyczy tylko tych wywyższających się, a fałszywa skromność i pokora czym są naprawdę, jeżeli spojrzymy na nią pod lupą sumienia...????
Ludzie przestali Cię szanować, bo ty już dawno straciłeś szacunek do siebie i swoją godność rozdałeś hojną ręką ludziom, którzy roztrwonili majątek twojego serca. W rezultacie przestałeś być dla nich autorytetem. Czy warto było dla ich chwilowej wdzięczności pozbywać się najcenniejszego talentu.
Po wszystkim pozostała tylko frustracja i nigdy nie dokończone zadania...

Jeżeli czyniąc dobrze trąbisz o tym dookoła, czym różnisz się od tego biedaka z okładek tabloidów, może twoja publiczność jest bardziej pobożna, ale to wciąż ten sam mechanizm...niech nie wie twoja lewa ręka co czyni prawa. Rozpowiadając o dobrych uczynkach, postępujesz jakbyś sprzedawał je chcąc poprzez korupcję zasłużyć na dobrą reputację...

Pamiętam jak jako dziecko dostałam wielką paczkę deficytowych wówczas słodyczy z zagranicy i rozdałam je wszystkim dzieciom z klasy, sama nie jedząc z tego ani cukierka. Długo wydawało mi się to dobrym uczynkiem, ale z perspektywy widzę, jak bardzo poza chęcią podzielenia zależało mi na ich akceptacji, docenieniu i dlatego podzieliłam się tymi łakociami...Pycha smakuje lepiej od słodyczy...

Pycho wyjątkowo perfidna, albo ujawniasz się do granic karykaturalności w swojej nadmuchanej formie z billboardu albo kamuflujesz pod postawami arcyszlachetnymi. Wytępić Cię jak chwast nikt własnymi siłami nie zdoła, potrzebujesz być zdemaskowana i osądzona.Gdyby to było takie proste?

W ostatniej scenie filmu "Adwokat Diabła" bohater, który wydawałoby się został ocalony, otrzymuje drugą szansę. A diabeł już czai się za rogiem, aby pod pretekstem medialnego bohatera zacząć sączyć mu do ucha swój jad. Al Pacino w roli szatana dodaje "Pycha,to mój ulubiony grzech"...

Zawsze kiedy mylisz ją z pokora spójrz na swoją motywację, czy rzeczywiście wynika ona ze skromności? Czy to tylko świętoszkowata karykatura motywowana własnym egoizmem i potrzebą wywyższenia się ponad innych, uważaj dokąd ta droga wiedzie, bo z niej o krok od dalszych upadków i łatwo dać się wyprowadzić na pozostałe 6 manowców...



czwartek, 30 marca 2017

Pustynia


Leżał sobie pusty post w wersjach roboczych, taka tabula rasa z czystą pamięcią, więc postanowiłam go pokryć szkicem przemyśleń i skonfrontować bezpośrednio z tematem pustyni...skoro i tak był niezapisany Akurat w tym momencie Wielkiego Postu pustynia nabiera wyjątkowego znaczenia, choć podobnie do szemrającego narodu wybranego tęskniącego za mięsiwem niechętnie przebywam w tak obnażającym wszystkie przywiązania, nieakceptacje i roszczenia miejscu...

A jednak głos na pustyni sam mnie woła i nie wystarcza już zatykanie uszu,aby go stłumić... Czarno na białym widzę swą permanentną ucieczkę przed pustką do swojego horror vacui w pełnej krasie wypełnionego po brzegi tzw zapychaczami, które chwilowo pozwalają zapomnieć o fatalnym stanie duszy... Tymczasem wszyscy Ojcowie Pustyni, święci, ale także geniusze, filozofowie wybierali odludne miejsca, aby w ciszy i spokoju oddać się medytacji, nie rozpraszać się za każdym razem całym tym zgiełkiem w objęciach hedonistycznych, nadmuchanych potrzeb. Na piasku nie rośnie jak dziki chwast wybujała pycha, która wznosi się po samo słońce wraz z ilością odsłon twego bloga, polubień na FB lub pochwalnych maili najlepiej w formie hymnów, ody etc...
Nie rozpraszają migające neony i banery nęcące przecenami, okazjami,aby produkować zakładników materializmu skąpanych w kakofonii wrażeń, pragnień i pławiących się w luksusie... Noc jest przeraźliwie ciemna, że nie widzisz kompletnie nic poza swoją ulotnością, małością i pragnieniem światła pod stopami. „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej drodze” Ps 119,105 Te słowa zawsze kojarzą się mi z drogą na rowerze, kiedy to miałam małą lampkę przymocowaną do kierownicy. Zamiast oświetlać mi drogę ona z uporem maniaka przekrzywiała się w dół,oświetlając moje stopy i chodnik pode mną. Słowa psalmu wypełniały się zatem połowicznie, droga pozostawała nieoświetlona.



Na pustyni nie brakuje jednak licznych pokus by zwilżyć spierzchnięte postem usta choć jednymi, drobnymi zakupami online, w celu poprawy humoru, przywitania wiosny... Ta fatamorgana ciągle ściga nasze zmysły dodając kolorytu pobladłemu od żarzącego się słońca piasku. A tu wciąż tak blado, pusto, nudno i pragnienie wzrasta w miarę konsumpcji dóbr. Gdyby ktoś dał ci teraz do rąk zwierciadło, pewnie przestraszyłbyś się jak bazyliszek swojego przerażającego odbicia, a może po drugiej stronie zobaczyłbyś istnego anioła lub chodzący ideał cnót? Nie oszukujmy się...

Tu w tym rozciągniętym po horyzont pustkowiu wszystkie nawet najdrobniejsze dolegliwości duchowe ujawniają się ze zdwojoną siłą, dochodzą do głosu słowa usprawiedliwienia, zagłuszające sumienie usprawiedliwienia i chęć zapalenia papierosa. Kiedy tak pofolgujemy tej wygłodniałej w odosobnieniu wyobraźni wracamy tu za jakiś czas znowu struci, pełni wyrzutów sumienia, niezaspokojeni, jakby pragnienie wypalało nas od środka...a w nas umierała tak boleśnie próżność Patrzę na półki z książkami, na notatki i próbuję zebrać myśli, czego ja właściwie tam poszukiwałam, co ja tak naprawdę chcę sobie i innym udowodnić?!...
Czy to nie kolejny raz pozory i pragnienie bycia kimś lepszym ,doskonalszym, ale znów dokonane własnymi siłami? Kogo ja tak właściwie chcę oszukać, że zmieniam kierunek swego postępowania, ster na prawo i cała na przód na głębokie morze, ascezę czas zacząć samobiczując swe myśli i rozbujałe na morzu ego i zostać pokorną minimalistką dzielącą się ze światem swoim mieniem!?

Dlaczego właściwie wciąż tu tkwimy, skoro 200m dalej jest źródło, może z wodą już wymieszaną i zanieczyszczoną, ale jeszcze zdatną do picia, trucizna sączy sie powoli więc można jeszcze trochę pożyć!?...

Wystarczy jedynie spojrzeć twarzą w twarz, na swój zatrważający stan ducha i przestać tyle myśleć, gadać,interpretować, rozglądać się w poszukiwaniu nienadchodzącego jutra, na moment utopić swoje ambicje i pragnienia i da się uleczyć. Przyszedł mi na myśl piękny kanon Dominikański "Ukarz mi Panie swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos, bo słodki jest Twój głos...". Spójrz tu,na tym padole nic nie rośnie,tak wygląda dziś Twoje serce bez ożywczego Ducha,choćbyś nie wiem jak się starał, ile nawozu naorzynosił i uchylił im nieba wszystko zmarnieje...Jedyne co trzeba to czekać, uznać swoją niemoc i dać się prowadzić i nieść...

piątek, 24 marca 2017

Historia wywiadu z Adamem Małyszem z 2000 od kuchni

Tak się zaczęło



Tuż przed ostatnim turniejem lotów w Planicy przypomniałam sobie o swej młodzieńczej fascynacji skokami, nie spowodowaną bynajmniej Małyszomanią.

Cała przygoda zaczęła się kilka lat wcześniej  na koloniach w Wiśle, rodzinnej miejscowości Adama Małysza, gdzie kilka razy byliśmy na treningach i konkursach polskich skoczków. Zdecydowanie inaczej przeżywa się te emocje na żywo, stojąc pod albo za skocznią z rumieńcami na twarzy i zmarzniętymi rękami.

Moim idolem stał się natomiast Austriak  Andreas Goldberger vel Goldi. Tak zaczęła się zresztą moja przygoda z nauką niemieckiego, literaturą austriacką etc., ale o tym innym razem., moją kuzynkę z kolei zafascynowała postać Japończyka Kazuioshego Funakiego, która w jej przypadku zaowocowała nauką języka japońskiego.

Później to zainteresowanie przerodziło się w  prawdziwą manię skokową. W tym czasie faworytem był Niemiec Martin Schmitt, więc skoki stały się narodowym sportem Niemców. Najlepsze transmisje połączone z reportażami, wywiadami extra oglądałyśmy na niemieckim RTL...


Etapy Kariery

Wszystko działo się nota bene na  pół roku przed Wielkimi sukcesami Małysza.
Adam klasyfikował się w trzydziestce najlepszych skoczków,ale nie był wówczas leaderem turnieju. Największe sukcesy odnosił za to kilka lat wcześniej w wieku około 18 lat, kiedy awansował do rangi lokalnej sławy.
 Później w dalszym ciągu był najlepszy wśród Polaków, ale przyszedł też czas nieco gorszej formy, miejscowi zaczęli wieszać na nim psy, że ożenił się, został ojcem w młodym wieku i przestał porządnie skakać, chodziły po mieście plotki o rozbitym samochodzie...Później "wierni" kibice wypowiadali się, jak zawsze bez względu na wyniki, wspierali Adama, choć prawda wyglądała nieco inaczej.

W całej tej atmosferze pretensji, pomówień i uszczypliwości Adam myślał nawet o skończeniu kariery, z zawodu jest dekarzem, więc fach miał w rękach. Skoki były wówczas w Polsce bardzo niedocenionym i niszowym sportem, brakowało dotacji, sponsorów i dobrych warunków do treningów. Z bliska wszystko przedstawiało się w opłakanym stanie. Młodzi skoczkowie musieli nosić stare, pocerowane kombinezony, na skoczni straszyły liczne dziury. Wielu traktowało ten sport jak dodatkowe hobby. Jednak prawie każdy mieszkaniec miał w swoim życiu jakiś epizod związany z tym sportem, choć niewielu odnosiło spektakularne sukcesy. W tej beznadziejnej atmosferze zrodził się prawdziwy talent Adama Małysza.

  Przed Wywiadem

Wpadłyśmy na pomysł, będąc któregoś lata w Wiśle, na przeprowadzenie wywiadu z Adamem. Naszym ukrytym i perfidnym celem było wypytanie go o Goldiego i Funakiego.

Wyprawiłyśmy się któregoś dnia głębiej w miasto świadome, że brakuje nam podstawy- czyli adresu. Zajrzałyśmy więc do okolicznego warzywniaka, gdzie zapytałyśmy miłą sprzedawczynię wprost , gdzie mieszka Adam Małysz.
-Posłusznie wskazała miejsce, ale dodała- ale i tak go teraz nie zastaniecie w domu
No świetnie, co za tupet, mała miejscowość i ludzie wszystko o sobie wiedzą...
- wiem to, bo jestem jego teściową- dodała po chwili Pani- ale przyjdźcie jutro po południu...

Termin miałyśmy zatem zaklepany, adres też zapisany, więc poszłyśmy z stertą próśb o autografy od dzieci z kolonii. W połowie drogi kupiłyśmy dla sportowca bombonierkę i doszłyśmy do wniosku, że przydałyby nam się kwiaty. Szybko okazało się, że jedyna kwiaciarnia w okolicy w niedzielę  była zamknięta, więc korzystając z  instynktu Macgyvera  poprosiliśmy o kilka kwiatów panią z pokaźnym ogródkiem, zapłaty przyjąć nie chciała, za to kwiat piękny ucięła, jeszcze tylko sreberko od gumy do żucia i bukiet prima sort gotowy.

Zostałyśmy ciepło przyjęte w ogrodzie Państwa Małyszów, Pan Adam okazał się jeszcze bardziej filigranowy niż na ekranie (czułyśmy się przy nim niczym trzy baryły)za to bardzo pogodny, otwarty i szczery, na kolanach trzymał swoją córeczkę.
Niewiele dowiedzieliśmy się o naszych ulubieńcach, ale za z opowiadań Pana Adama Kasai tamtej dekady czyli również długowieczny Japończyk Harada dbał o dobrą atmosferę pozadrużynową...
Całość  owego wywiadu można przeczytać do tej pory na stornie skoków narciarskich:

http://www.skokinarciarskie.pl/wywiad/1,Wywiad_z_Adamem_Malyszem

Wróciłyśmy całe w skowronkach zapominając o obiecanych autografach dla wielu dzieci, ale przy takiej dawce adrenaliny, można stracić trochę głowę.


Pól roku później- Małyszomania

Pół roku później Adam stał się czarnym koniem turnieju i zaczął odnosić naprawdę spektakularne sukcesy. Zaczęła się całą medialna otoczka, szopka etc. Nagle cała Polska oglądała skoki i dopingowała naszym.
 Niestety równolegle do tego Martin powoli zaczął tracić formę i  nieco mniej  się liczył się jako leader. RTL   zrezygnowało później z rozbudowanej ramówki i przerzuciło się na transmisje innych sportów.
Te rosnące emocje i ogromne zainteresowanie skokami w Polsce paradoksalnie zniechęciło nas do tego sportu. Największa fascynacja rodziła się bez tego medialnego zgiełku i blichtru, kiedy informacje zdobywało się mozolnie ze słownikiem w ręku, nagrywało wywiady, a potem usiłowało zrozumieć austriacki dialekt Goldiego...bez tego czar  jakby prysł...

Zimą, kiedy Adam dopiero zaczął odnosić tak liczne sukcesy pojechałyśmy z moim tatą znowu do Wisły. Poszłyśmy pod znany adres, podziękować za ten pamiętny wywiad. Pani Iza, żona Pana Adama, przyjęła nas serdecznie mówiąc , że nas pamięta. Na skoczni  pojawiało się coraz więcej małych chłopców , pragnących skakać daleko jak Małysz.
To był nasz ostatni sezon  live z RTL. Pamiętam, że Adam Małysz wygrał niespodziewanie turniej 4 skoczni. Nagrodą był jeden z nowszych modeli Audi, a Niemcy spodziewali się na podium swojego skoczka lub chociaż Austriaka. Po zwycięstwie Polaka perfidnie podmienili nagrodę na starszy model,ewidentna dyskryminacja. Później Małysz miał problemy z formalnościami niezbędnymi do sprowadzenia auta...

Kiedy patrzę na naszą kadrę, jej potencjał i licznych sponsorów, widzę jak wiele zmieniło się w tym sporcie dzięki determinacji Adama Małysza, który gdyby nie wsparcie rodziny, mógłby dziś kłaść dachy i istnieć tylko w pamięci lokalnych weteranów sportu.
Ten sam niepozorny i prosty mężczyzna z wąsem, który mimo tak ogromnych sukcesów pozostał sobą,  ma ogromny wkład w rozwój skoków w Wiśle i nie tylko, fundując sprzęt, wspierając młode talenty, organizując im nowych sponsorów... Pewnie dawne, pocerowane kombinezony przeszły dawno do lamusa...

Refleksje Pasyjne Stacja 14:grób

Stacja 14 Jezus złożony do grobu


Jak znacząca jest dbałość o godność osoby zmarłej. Na wsiach zachowała się tradycja przygotowania osoby do ostatniego pożegnania, zmarły ubrany odświętnie trzyma w rękach różaniec, obok leżą składane kwiaty. Krewni i sąsiedzi spotykają się na śpiewach i modlitwach w obecności ciała zmarłego, a później cały orszak odprowadza go pieszo aż na cmentarz. Okoliczni mieszkańcy mogą się w tym czasie za niego modlić, przyłączać do korowodu. Nikt nie spieszy się, nie patrzy na zegarek, czy aby nie za długo...
Piękne odejście i dbałość o tradycję. Pogrzeb nie musi być tylko grzebaniem umarłych w atmosferze smutku bez nadziei zmartwychwstania. Może być natomiast drogą i przejściem do nowego życia...

Dziś pogrzeby odbywają się na obrzeżach miast, Msze są coraz krótsze, zwłoki raczej kremowane, w nielicznych miastach zachowała się tradycja  procesyjnego korowodu przez miasto, jako znaku dla wszystkich mieszkańców, że czas jest krótki, nie wiesz, czy jutrzejszy świt będzie Ci jeszcze dany...

Znalazł się Nikodem poruszony niewinnością ogołoconego Sprawiedliwego, ofiarował grób, kamienną poczekalnię na czas wielkiej ciszy przed przejściem do życia





                                           Zabije serce
ZABIJE SERCE
NAJDONIOŚLEJSZYM Z DZWONÓW
ZABIJE SERCE
W UBÓSTWIE ZAPOMNIANE
ZABIJE SERCE W NIEDOSKONAŁOŚCI
W PROSTOCIE
ZABIJE SERCE
W CISZY SKAMIENIAŁEGO MILCZENIA
ZABIJE SERCE
ZZIĘBNIETE OBOJĘTNOŚCIĄ
ZABIJE SERCE
NIESPODZIEWANIE
I BĘDA W TO BICIE WSŁUCHIWAĆ SIĘ
BĘDĄ JE RANIĆ
ZABIJE KTOŚ SERCE
A W NAS Żyć BĘDZIE...

Refleksje Pasyjne Stacja 13: Pieta

Stacja 13 Jezus złożony w ramiona Matki

Matka trzymająca w dłoniach swoje nienarodzone dziecko, syn ma 13 tygodni, kilka gram wagi, a już są wykształcone w pełni jego rączki, ma piękną buźkę niemowlęcia, choć jest takie filigranowy, jakby z wosku. Pudełko po dziecięcych butach jest dla niego o wiele za duże, utracona cząstka, ostatni pocałunek na pożegnanie.

Kiedyś zamówiliśmy ikonę krzyża wykonaną przez artystę. Krzyż szedł do nas pocztą i przeszliśmy z nim prawdziwą drogę krzyżową. Dwa razy wracał do nadawcy, w międzyczasie zaginął, później poczta strajkowała i pojawił się chaos z przesyłkami. Artysta zażenowany całą sytuacją wysłał nam w prezencie poza Synem także Jego Matkę w formie Ikony Madonny Częstochowskiej. Syn wrócił po Swoją Matkę...

W Sejnach znajduje się Maryja Patronka Rodzin, dość ciężka, o okrągłych kształtach, Wiąże się z nią legenda, że kiedyś palił się tamtejszy kościół. Zakonnik w pierwszej chwili zaczął ratować Monstrancję z Panem Jezusem, nagle usłyszał głos Maryi:
-Ratuj i Matkę!
-Ale Mateńka taka ciężka...
-spójrz jakem lekka
Rzeczywiście okazała się lekka jak piórko i w ten sposób ocalała wraz z Synem

Maryja ze swoim zmarłym synem na rękach, jak kiedyś w Betlejem tuliła go w zimnym żłobie, nie gotowa jeszcze na Jego misję, nie rozumiejąca do końca znaczenia swojego fiat przy zwiastowaniu.
Teraz gładzi jego zmasakrowane, odrzucone przez faryzeuszów ciało, kontemplując jego człowieczeństwo i boskość na swych kolanach...






Czuwam nad pustostanem ciała
w zamknięciu twych powiek
drzwi uchylone
jakbyś wyszedł na chwilę
 w porwanym Tobie tulę

utraconą siebie
Matka

(...)
Nachyla się kołysząc z drewna ciosaną figurkę
Co prosto  z serca wyrosła
Oddała mu swe korzenie
I tęsknotę za tańczącymi łąkami
że stopiła się z cieniem

Nie pamięta bólu
Gdy wyrastało zwiastowane drzewo oliwne

W ciszy poczęła kołysać je do snu
(...)

Refleksje Pasyjne Stacja 12: śmierć

Stacja 12 Jezus umiera na krzyżu




Kiedyś przeszłyśmy z siostrą w Oświęcimiu drogę krzyżową, po kolejnych stacjach kaźni, napisaną przez niemieckiego księdza Manfreda, który przez kilka lat mieszkał w Auschwitz i prowadził dialog polsko-niemiecko- żydowski w formie rekolekcji, seminariów etc.

Świadomość cierpień więźniów w obozie bardzo przytłacza, szczególnie, kiedy widzi się na zdjęciach rodzinnych tysiące twarzy umarłych tam z wycieńczenia, głodu lub zagazowanych. Obok znajdują się ich rzeczy osobiste, poznaje ich indywidualne historie. Kilkanaście wycieczek z Izraela dziennie poszukuje tam swoich korzeni i patrzy na miejsca kaźni ich przodków...Szoah bez nadziei

Podążając kolejnymi stacjami drogi za Królem Żydów, który wszystko to sam wycierpiał dla naszego zbawienia dochodzimy w końcu do komory gazowej, przerażającego instrumentu zagłady.
Wsłuchując się w tą ciszę na cmentarzysku tylu istnień widać przebijające się przez chmury słońce, wciąż dziko rosnącą zieloną trawę- światełko nadziei, że bestialsko torturowane tam ofiary poznały po śmierci prawdziwego Mesjasza i Hevenu shalom aleichem

Pigułka "dzień po" produkowana jest przez koncern, który nota bene pod inną nazwą współpracował z Obozem Koncentracyjnym w Auschwitz, choć tyle się mówi o jej niebezpiecznych skutkach zdrowotnych dla przyjmujących tabletkę młodych dziewcząt, wciąż  jest w sprzedaży.
Historia holokaustu czy holokaust współczesny oderwany od człowieczeństwa pod tą samą marką, cel ten sam unicestwienie z daleka od sumienia...


Moja koleżanka z dnia na dzień została wdową,  sama w wielkim domu przed remontem.
Brak słów pocieszenia, nic nie ukoi pytania dlaczego Bóg dopuścił tyle cierpienia?
Aby przetrwać tę traumę  ukołysać trochę ból straty i nie myśleć nieustannie o swoim bólu, rzuciła się w wir pracy...


Jezus umiera za nas do końca, nie idąc na kompromisy, skróty, nie uciekając, nie złorzecząc, aż się wykonało wszystko co przepowiedzieli nasi Starsi Bracia w wierze, co do joty. Stojący pod krzyżem setnik uwierzył widząc wypełniające się znaki... Patrzysz na ręce przybite i nadal wątpisz, że poświęcił się do ostatniego tchnienia właśnie dla Ciebie?



Przez szybę dobiegł mnie twój jęk
Przenika ledwo kryształowy szept
oddanie łamane odejściem
uścisk z konarem konania
w przeszywającym tchu

przebita ulga bez Ciebie

Refleksje Pasyjne Stacja 11: Przybicie

Stacja 11   Przybicie


Przykuty do wózka inwalidzkiego wujek mamy Bronek był dla Nazistów w  czasie  Wojny drugim w kolejności do eksterminowania odrzutkiem społeczeństwa po Żydach. W czasie łapanki nie miał szans na ucieczkę, SS-Mann kazał stanąć mu tyłem do muru, a sam ustawił się vis a vis gotowy do strzału, mierzył długo, aż spojrzał wujkowi prosto w oczy pełne cierpienia i błagające o litość. Niemiec zawahał się, ostatecznie schował pistolet, a jego krótki krzyk  Raus! ocalił mu życie.

Kiedy Babcia poważnie zachorowała obok wielu dolegliwości, zaczęła mieć problemy z chodzeniem, upadła, trochę poruszała się o kulach, aż w końcu nie była w stanie chodzić i ostatnie lata spędziła przykuta do łóżka, zależna od troski najbliższych. Ona; przez całe życie niezłomny tytan pracy, harowała w pocie czoła, całe dnie na polu, ponad swoje siły. Nie miała często czasu na odpoczynek i  nie uznawała taryfy ulgowej... Przyszedł czas na zaplanowany z góry, przymusowy odpoczynek, te wszystkie niewykorzystane godziny relaksu odebrała  jesienią życia...

Anoreksja- choroba duszy, kiedy wydaje Ci się, że jesteś niewolnikiem jedzenia, a raczej jego minimalistycznego dawkowania  i izolacji od otoczenia, tak by nic i nikt nie ingerował w godzinne celebracje sztywno ustalonych pór spożywania posiłków.
 Dookoła wszyscy zamartwiają się twoją coraz mizerniejszą posturą, a ty masz wrażenie, jakby to oni się mylili i przesadzali. Patrzysz w lustro i czujesz się wciąż za gruba, ktoś bierze cię za ramię i przerażony odkrywa prawie samą kość. Czujesz te podejrzliwe spojrzenia,rosnący dystans i twój brak sił do bycia dawną  entuzjastyczną sobą. Jakbyś odgrywała z wysiłkiem rolę bycia sobą. Zupełny paraliż wyjścia z tej zależności, lęk o odebranie bezpiecznego terytorium samokontroli...
Podejrzliwe spojrzenie anorektyczki i  czasem agresja, gdy bliscy chcą ingerować w twoją osobistą strefę...ponowna ucieczka do bycia małą dziewczynką skazującą się na powolne unicestwienie.


Dać się przybić do ciężaru nie swoich grzechów...bez słów, tylko jękiem, ręce poddają się raniącym na wylot gwoździom, to oblicze zmasakrowanego Boga, nie do kontemplacji... przykuty przylgnął do raniącego drzewa i nie stawia już oporu, w tej godzinie największej próby i bólu przenikającego wszystkie cząsteczki ciała, ostatnie miłosierne  tchnienie, aż po gorycz octu i samotne konanie


Zawieszone obdarte milczenie
Ciężar przybija aż po przepaść
Przypieczętowany śmierci

Zabierz mnie rozpostartego
Tonącego we krwi wzgardy
Mnie wespół z  upadkiem
Cień skrawka 

czwartek, 23 marca 2017

Refleksje Pasyjne Stacja 10:z szat obnażony

  Stacja 10 Z SZAT OBNAŻONY



Gwałt, molestowanie czy przemoc rodzinna odziera kobietę z godności, rani dogłębnie jej duszę. Traci ona bezpowrotnie swoją niewinność, zaufanie, czuje ogromny wstyd , czasem obwinia się za to latami,. Nic nie jest w stanie wymazać z ich serc tej traumy. Niektóre z nich są skazywane za to na ostracyzm przez najbliższych.
 Ofiary przemocy seksualnej w internecie, często dzieci traktowane bez szacunku przez rówieśników Codziennie słyszą oszczerstwa, kpiny i ubliżanie...nikt nie broni ich godności, łatwiej jest ją deptać i wyśmiewać.


Ile kobiet, które pojechały za chlebem za granicę znalazły się w domach publicznych, gdzie zmuszano je do prostytucji. Wiele z nich mimo prób ucieczki, zostało niewolnicami, obnażone z szat, bite, szantażowane i targane za włosy...w ucywilizowanym świecie najnowszych technologii...

 II Wojna Światowa, Pan Władysław, nasz dawny sąsiad wspomina, jak Niemcy rozrzucali prowokacyjnie po ulicy rzeczy osobiste z tekturowej walizki jego siostry. Zupełnie bez szacunku dla jej godności, własności...oblana rumieńcem ze wstydu, musiała znosić wszystko w milczeniu.

Jezus w momencie zdarcia z niego szat staje się bezbronny jak dziecko, wraca do stanu nagości z narodzin w Betlejem, już nic go nie chroni,  godność zostaje wykpiona, podeptana na oczach skandującego  tłumu...zadane przemocą obnażenie skrytej w jedności z Bogiem duszy...
przy narodzinach był bliżej ziemskiej Matki przed śmiercią jest bliżej niebiańskiego Ojca...




Tyle mnie,
ile wydano
czułych miejsc
zdobionych utratą
resztka okrycia
ekshumuje
wrak wzgardy
wznosi się

nagość stworzenia

Refleksje Pasyjne Stacja 9:trzeci upadek

Stacja 9   Trzeci upadek



Do trzech razy sztuka, ale jeśli ten trzeci raz jest tak bolesną porażką, że już nie ma siły spojrzeć w górę?

Ilu ludzi traci jednego dnia wszystko, może poprzez bankructwo, czasem jest to śmierć bardzo bliskiej osoby, nie widzą żadnych perspektyw, popadają w depresję, chorobę psychiczną lub alkoholizm...myślą o samobójstwie...
Tak ciężko dostrzec w obliczu tragedii jakiekolwiek światełko nadziei, nawet jeżeli jest ktoś nas bardzo potrzebuje.

Ożenił się po raz trzeci, wydawało się, że tym razem to prawdziwa miłość, są sobie przeznaczeni. Tabloidy rozwodziły się na temat ich szczęścia. Jednak i tym razem po fazie permanentnego szczęścia, przyszłą szara rzeczywistość; pretensje, niezrozumienie. Dzieci z dwóch małżeństw nie utrzymują z ojcem żadnych kontaktów, nowa małżonka na razie nie spodziewa się dziecka, ale już widać grymas na jej twarzy. Z perspektywy on widzi swoje błędy, zdrady, ucieczki od obowiązków, cierpienie dzieci w czasie rozpraw rozwodowych. Z całej, wspólnej przeszłości pozostały tylko alimenty i wyrzuty sumienia.

Ten upadek tuż przed szczytem przypomina mi naszą drogę nad Morskie Oko, kiedy wybraliśmy się na wędrówkę pieszo z trójką dzieci, na dwa wózki.
Wydawało się że to prosta i monotonna ścieżka betonowa lekko od górę. Po kilku kilometrach bez widoków, perspektywy zawrócenia, przy ciągłym pchaniu wózków pod górę, droga ta okazała się prawdziwą Golgotą. Ludzie patrzyli na nas jak na szaleńców, pukając się co chwilę w czoło. Były momenty, kiedy chcieliśmy już zawracać, brakowało sił, choć dzieliło nas tylko kilka kilometrów do celu. Finalny widok jeziora zrekompensował nam  całą mordęgę wspinaczki, warto było  pchać te wózki do końca.

Ten trzeci upadek okazuje już całkowite wyczerpanie fizyczne Jezusa, jeszcze tylko kilka kroków, a ciężar przerasta, nie pomaga już chłostanie i krzyki żołnierzy, aby sam powstał, śmierć jest coraz bliżej, ale muszą jeszcze wypełnić się pisma...








Ledwo powstał
Łamie go
Koścista ziemia
 Polega ściskany

Wrzeszczącą obojętnością

Refleksje Pasyjne Stacja 8: pocieszenie

Stacja 8 Pan Jezus pociesza






Płaczące kobiety w żałobie przeszywa ból trwający często miesiącami, a nawet latami, czasem przeradza się on w stagnację , a innym razem w depresję i znikąd nie przychodzi pocieszenie. Babci przyśniło się zmarłe na szkarlatynę dziecko. Córka powiedziała jej,  żeby już więcej nie płakała, gdyż  przez jej smutek i ona cierpi nie mogąc ujrzeć w pełni nieba.

Większość tzw wyciskaczy łez bazuje na naszej wrażliwości zbudzając w nas współczucie, a nawet katharsis z bohaterami. Niemal każde reality show ma w scenariuszu po kilka wzruszających historii bohaterów bazujących na silnych emocjach, ile tam ludzkich tragedii... 
Można wylać w życiu morze łez patrząc na katowane zwierzęta, umierających z głodu ludzi i czuć do nich ogromną empatię, ale nie widzieć własnej pustki w sercu, zatracania się, uwikłania czy  ranienia  najbliższych.

Pamiętam doświadczenie, kiedy z jednej strony uświadomiłam sobie ile we mnie ukrytej obłudy, pychy,  a jednocześnie Bóg kocha mnie z całym tym kramem niedoskonałości na plecach, który najchętniej wrzuciłabym do rzeki, żeby nie obciążał mojego sumienia. Z oczu zaczęły płynąć łzy, które jednocześnie wyrażały żal nad sobą i szczęścia z bycia ukochanym dzieckiem Bożym.

Jezus patrzy na zawodzące kobiety z miłością i troską, zna szczerość ich łez i nieukojony ból, ale On patrzy już na perspektywę krzyża, swej śmierci dla zgładzenia grzechów, wstąpienia do piekieł i ponownego zmartwychwstania, tu i teraz jest jedynie przystankiem, a tylko ścieżka wybrukowana łzami, cierpieniem i krwią prowadzi do nieba..

W twoich  łzach
Odbija się mój 
rozdrapany portret
poszarpany mozołem
zanurzam się
w zakamarki
strapionych rysów
bez dna
gładząc je
wołam po imieniu
ocierane krople

Refleksje Pasyjne Stacja 7:drugi upadek

Stacja 7 drugi upadek


Po pierwszym upadku, można się jeszcze podnieść,  masz więcej sił i łatwiej jest wrócić do sprawności chodzenia. Drugi upadek to powrót do poziomu klęski i strata nadziei, że można otrzepać kolana i iść dalej, może brak chęci przyjęcia pomocy.

Kiedy jednak dostrzegasz swoją rzeczywistość jako klęskę i nie widzisz już perspektyw, przychodzą myśli że może trzeba ze sobą skończyć...upadek z 9 piętra może wydawać się wyjściem, jest jednak ciężkim upadkiem w krater swego egoizmu, samopotępienie i brak woli walki, odmówienie przyjęcia pomocnej dłoni, która tylko czeka na twoje wołanie o pomoc...

Kiedy pławienie się w luksusach wciąż nie wystarcza,człowiek realizuje wciąż to nowe zachcianki i pragnie mieć coraz więcej. Często zatraca się w nałogach, hołdując swej chciwości, obżarstwu i powoli zaczyna tracić kontrolę i zdrowy rozsądek. Późnej stacza się, powoli  traci dawny majątek, a stając się nędzarzem uwikłanym we własne sidła, żebrze o kilka groszy na kolejną wódkę. Takiego syna mrnotrawnego z otwartymi ramionami przyjął kochający Ojciec. On wybaczył mu wszystkie niewierności, błędy, bo pragnął jego życia wiecznego, nie śmierci w otchłani bez perspektywy nieba.

Ojciec majętnej rodziny zaczął grać w karty czując niedosyt posiadania, chciał pomnażać pieniądze. Okazało się to jego zgubą, w pewnym momencie to ruletka  miała w garści jego pieniądze, a on wciąż przegrywał licząc, że nastęnym razem szczęście się do niego uśmiechnie. Kiedy żona z dziećmi poznała wreszcie prawdę o jego nałogu, było już dużo za późno, komornik zajął dom, a dług urósł już do takich rozmiarów, że nie wystarczyłoby życia na jego spłacenie. Żona odeszła z dziećmi, a on został sam z świadomością życiowego bankructwa. Stracił dom, rodzinę, dawny prestiż , a także swą wiarygodność.

Ten drugi upadek Jezusa był Jego cichym wołaniem w bezsilności, nogi uginały się coraz bardziej pod ciężarem krzyża, wycieńczenie i odwodnienie przenikało cały organizm...każdy krok kosztował go tak wiele wysiłku...Przywalony drzewem potrzebował pomocy żołnierzy do powstania, tłumy zaczęły się rozchodzić obserwując ten makabryczny spektakl, odwracano twarze, widowisko stało się rzezią na niewinnym. A zostało jeszcze kilka metrów do szczytu góry.
Tyle co droga więźnia na karę śmierci,w sterylnych i  humanitarnych warunkach, na oczach rodzin ofiar...











krok zamiera
bez sił
opada stłumione ciało
nad otchłanią

starte w brunatny pył


Refleksje Pasyjne Stacja 6:Weronika

Stacja 6 Weronika




To empatyczne spojrzenie- subtelność podania chusteczki na otarcie łez płaczącej z utrapienia kobiecie.
Przywrócenie godności bezsilnemu w chorobie pacjentowi poprzez posługę salowej, która bez słowa zmienia brudne prześcieradło, podaje koc czy pomaga choremu w porannej toalecie, karmi staruszka, którego nikt nie odwiedza. Wychodzi dyskretnie,niemal bezszelestnie, by nie czuł się zakłopotany dyskomfortem. Za okazane chorym serce nikt jej tu nie płaci...Na kolejnej zmianie przyszła już służbistka z obrzydzeniem szarpiąca pacjenta przy poprawianiu łóżka, rzuca mu prześcieradło, a na dodatkowe prośby przewraca tylko oczami i z niechęcią nalewa i podaje mu zupę.

Mam ogromną wdzięczność dla pielęgniarki, która po operacji męża poiła go wodą kropelka po kropelce przez strzykawkę, gdy odczuwał bardzo silne pragnienie, a nie mógł przyjmować płynów i pokarmu. Ta sama osoba była mamą kolegi z córki przedszkola, zawsze nienagannie ubrana, miała aparycję wyniosłej businesswoman, tymczasem jej rzeczywista praca była o wiele bardziej przyziemna, pełna patrzenia na cierpienie, służenie chorym. Prawdziwa Weronika o pozornym obliczu zdystansowanej księżniczki i rzeczywistym niosącej pomoc siostrze miłosierdzia.

Weroniki są jak anioły; czuwające nad słabszymi, odartymi z godności, świadomości, czy też bezsilnymi w swym cierpieniu. delikatne, wrażliwe, ofiarowujące swe niewiele, nie oczekują owacji na stojąco , działają niepozornie bez widocznych skrzydeł, że można nie zauważyć ich obmywającch krew i rany drobnych dłoni.

Gdy Jezus podążał wlekąc za sobą krzyż, ostatkiem sił po omacku, gęste strugi krwi napływały mu do oczu, rany coraz mocniej piekły od potu, pyłu i rozgrzanego słońca.
Weronika wyszła na środek pomimo skandującego wściekle tłumu, mimo gróźb uzbrojonych żołnierzy, podeszła śpiesznie ocierając zbrukaną i napuchłą twarz z krwi.
Jezus spojrzał na nią miłosiernymi oczyma i  napisał na chuście pierwszą swą ikonę, oblicze malowane brunatnymi farbami Jego wina, na pamiątkę.






Na twarz zdeptaną
Skrytą w kolcach
Niewinność mojej chusty
Otrzyj gasnące strumienie
Zamiast tonących łez

Oddam moje niewiele

środa, 22 marca 2017

Refleksje Pasyjne Stacja 5:Szymon

Stacja 5 Szymon  Cyrenejczyk


Niespodziewana pomoc, może bez entuzjazmu, trochę z przymusu, na odczep się  lub z potrzeby bycia spostrzeganym jako dobry człowiek lub okazujący serce choćby to miała być jedynie dumna naklejka na kurtce w czasie zbiórki WOŚP.

Kiedy starsza kobieta w szpitalu umierała w samotności, przyszedł krewny w odwiedziny do pacjentki łóżko obok. Zaczęła się agonia staruszki, wypowiadała wciąż imię syna i wołała go bez skutku. Po chwili zawahania podszedł do niej i potrzymal ją za rękę, -Jacek, to ty synku? - Krótkie-  jestem przy tobie, nie bój się -wystarczyło, by odeszła w pokoju, pogodzona o łagodnych rysach nie bojąc się przejścia z mroku do światła.

Mama poprosiła bym zaniosła z dziećmi ciasto do zaprzyjaźnionej sąsiadki , od niedawna wdowy, która mieszka teraz samotnie po śmierci męża. Wygodniej byłoby sobie odpocząć, mieć święty spokój, a taka niewielka wyprawa to w końcu jakaś forma wyjścia ze strefy komfortu. Ostatecznie posłusznie choć bez entuzjazmu zabrałam gromadkę ze sobą i poszliśmy w odwiedziny.
Kiedy zobaczyłam rozpromienioną twarz Pani Ali na widok rozrabiających dzieci, jej radość z rozmowy z nami, zawstydził mnie mój egoizm. Nie byliśmy tam długo, ale sama czułam się obdarowana( dosłownie dostaliśmy od niej Ptasie Mleczko), ale dużo bardziej urzekła mnie jej gościnność,uśmiech i widziałam ile ten drobny gest dla niej znaczył...


Szymon jakby za karę ma pomóc wycieńczonemu przytłaczającym ciężarem grzechów Jezusowi. Odczuwa zażenowanie przez całą sytuację wytypowania go na wolontariusza, na oczach wszystkich gapiów, może znajomych, być może odczuwa wstyd zmieszany z lękiem przed niesieniem  ciężaru w spiekocie wraz z wrakiem biczowanego człowieka, podwójnie ważący krzyż?
 Mimo wszystko podejmuje się zadania i dźwiga brzemię razem z Bogiem. Paradoksalnie ten odrzucony ciężar okazuje się o wiele lżejszy, jakby ktoś wspierał go swymi siłami i na końcu tej wspólnej drogi Szymon czuje się bardziej wdzięczny i obdarowany niż przygnieciony.





Czemu ja?
Z odrzuceniem pod górę…
ta ścieżka wije się bólu…
poluzuj schłostany uścisk
jesteśmy jednym krzyżem?
wolę pozostać krótkim epizodem
Prowadź!

 ja się tylko opieram

wtorek, 21 marca 2017

Refleksje Pasyjne Stacja 4:Matka


Stacja 4 Matka










Kiedyś tato opowiadał mi piękną baśń o matce, której porwano chore dziecko i z miłości do niego, szła niestrudzenie przez ciemności, słoty, wichury, śnieżyce pytając nocy, gwiazd i drzew o miejsce ukrycia dziecka, oddawała kolejno skarby swej urody; gęste, długie  włosy, czarne oczy i potrafiła zimą pobudzić do życia i  pomóc zakwitnąć klującemu głogowi...Ta determinacja  poświęcenie doprowadziło ją ostatecznie do zaginionego dzieciątka.


Kiedy matka widzi swoje umierające dziecko w hospicjum i czuje tę bezradność wobec cierpienia, choroby i braku antidotum. Może tylko modlić się, głaskać włosy, nawilżać spierzchnięte usta,  śpiewać kołysanki, trzymając za rękę coraz bardziej gasnący płomyczek.
Każda matka, która straciła swoje dziecko w ciąży lub na którymkolwiek etapie jego życia zna to błądzące spojrzenie, jakby szukające daremnie swego dziecka, te retoryczne pytania, bezradność i nieutulone wołanie...


Bolesna matka patrząca na męczeńską śmierć swego syna...przeszyta mieczem, jak ta najbardziej wymowna z makabrycznych rzeźb gotyckich, płacząca krwawymi łzami. Spogląda zatopiona w milczeniu i rozdarciu między byciem matką swego syna i uczennicą samego Boga.
Jezus poruszony jej oddaniem aż po sam krzyż, powierza ją swemu umiłowanemu uczniowi.

Tak jak starzejąca się i niedomagająca matka wymaga opieki swych dorosłych dzieci, kiedy u kresu życia traci siły, choruje i potrzebuje by zatroszczyły się o nią tak czule, jak ona kołysała je niegdyś do snu. W tej posłudze zamienionych ról objawia się prawdziwa miłość, poprzez służenie i wdzięczność, by realizowało się przesłanie Chrystusa z jego drogi na Golgotę.

Czuję w sercu wdzięczność za miłość mojej mamy, jej czuwanie podczas chorób, dbanie o ognisko domowe, niestrudzone towarzyszenie w okresach mojej izolacji, wsparcie w momentach zwątpienia,  wybaczanie błędów i zawsze otwarte ramiona.
Na etapie małżeństwa zyskałam też drugą mamę, którą zdystansowani nazywają teściową lub obcą osobą, mi jest ona bardzo bliska i wiele razy swym poświęceniem i gestem pokazała mi, że i  ta z pozoru trudna relacja może być symbiozą umocnioną bliską więzią matki z córką.

,


Opadła kartka twarzy
Blada z cieniami bez snu
Przekuta Twoimi cierniami
uległa boleści
płynie z krwią syna
tka w sercu niewidzialne bandaże
plaster miodu na niegojące rany

Ufność porywa ulotny strach

poniedziałek, 20 marca 2017

Refleksje Pasyjne Stacja 3:Pierwszy upadek

Stacja 3 Jezus upada po raz 1


Wydawało się, że to tylko kilka kroków pod górę, ale znowu zaczynasz tracić siły. 
Kiedy próbujesz udowodnić sobie i innym, że dasz sobie radę, zacisasz zęby i toczysz się  powoli i z trudem,w końcu  tracisz kontrolę i grunt pod nogami... idąc chwiejnym krokiem potykasz się o pierwszy napotkany kamień...bezradność, ból i  zwichnięta kostka

Kiedy wznosisz się  ponad wszystkich na wyżyny własnej pychy, mając się za lepszą, pewna sukcesu, słów uznania i zachwytu, a zamiast aplauzu ponosisz sromotną klęskę, spotykasz brak zainteresowania czy wręcz dezaprobatę i upadasz z prędkością  Ikara, sięgasz samego dnia, aż wstyd wznieść oczy z tej perspektywy padołu..taki wstyd,po co to wszystko...skoro jestem, kim jestem,...

 Jeśli tylko podejmujesz trud walki z nałogiem, wydaje się, że znasz już zasady, przecież panujesz nad sobą, może nawet zakończyłeś pozytywnie terapię, umiesz się kontrolować... jeszcze tylko ten ostatni papieros, kieliszek wódki za Bruderschaft, pożegnalny zakup dla poprawy humoru...Nagle okazuje się, że to początek końca, bolesny uadek, powrót do więzienia, kiedy wszystkie siły zawiodły...

Mieliśmy kiedyś w bloku sąsiadkę która przed laty miała świetną pracę w Orbisie, znała języki i miała przed sobą perspetywę sukcesu. Niestety charater pracy wiązał się z licznymi imprezami zakrapianymi alkoholem, z czasem pociąg do wódki i nieumiejętność odmawiania  stały się jej nałogiem. Z tej przyczyny straciła w końcu pracę, zaczęła się równia pochyła, która w jej przypadku doprowadziła ją na samo dno. W wieku 40 lat wyglądała na wyniszczoną chorobą staruszkę, z czasem straciła swą godność , a dom stał się meliną pijacką, gdzie sprowadzała agresywnych mężczyzn. W końcu została eksmitowana z mieszkania za wieloletnie zadłużenie,dostała od administracji drugą szansę-lokal zastępczy i możliwość pracy,ale nigdy nie podźwignęła się z alkoholizmu. Zmarła kilka lat później w samotności, cierpieniu i zapomnieniu... 

Upadamy słowem, gestem, egoizmem, zazdrością, przywiązaniem, wywyższaniem lub poniżaniem innych...każdy zna ten moment osuwania się  i spadania w dół, wyrzutów sumienia, wstydu, ciemności i smutku...

Kiedy leżysz tak bez sił i  chęci powstania, możesz potępić się jak Judasz lub uniżyć się i prosić o wybaczenie jak Piotr. On upadł tak boleśnie za Ciebie, byś mógł powstać wsparty na Jego ramieniu, te miłosierne oczy wybaczyły Ci  dawno temu wszystkie upadki z miłością, jeszcze zanim chciałeś powrócić jak syn marnotrawny. Teraz Twój ruch z odrętwienia...




Przewraca mnie
niezachwiany ciężar
Przepychu ornamentów
Za szerokie ramiona sławy
Na zwiewny woal zniewagi
Ojcze daj jeszcze kika kroków
bym dotarł bliżej Ciebie

nostalgiczny smog...


Pamiętam z dzieciństwa ten zapach dymu, który z jednej strony dusił i brutalnie drażnił nozdrza, z drugiej zaś strony asocjowałam go z jakąś nieprzeniknioną tajemnicą. Pojawiał się i znikał?

Zawsze przywoływał na myśl beztroskie dzieciństwo. Godziny spędzone na ślizgawkach i sankach, do tego łączyłam go z kolorem wówczas znienawidzonego i na czarnej liście barw- świńskiego różu jednego z pobliskich pawilonów. Być może właśnie ten budynek był głównym źródłem toksyn tak idealizowanych przez małą, naiwną Lucynkę. Taka dziecięca słodka nieświadomość szkodliwości smogu...

W całość tej nostalgii, tak żywo zachowanej w mojej pamięci wpisywały się też ślady samolotów na wielobarwnym pod wieczór niebie i dźwięk maszyn zbliżających się do lądowania na Okęciu.
Wszystko to dopełniało się i przenikało tworząc obraz szczęśliwego dzieciństwa.

Później przyszedł czas na pierwsze zimowe wyjazdy w góry. Tam z kolei zapach spowijających wioski dymów i drewnianych chat przypominał czasem suszone śliwki, mieszał się z bielą śniegu, zieleni świerków, z parskaniem koni, czy też  niezmącoą ciszą znad szumiących strumyków. Taki sobie zwyczajny, sielankowy obrazek z zanieczyszczeniem w powietrzu w tle, bez refleksji nad smogiem...

Może gdybym wówczas znała poziom szkodliwych substancji, jakie wdychałam, nosiłabym maskę tlenową, nie wychodziłabym tak często na sanki, a wspomnienia byłyby uboższe o te kilka inspirujących zmysły bodźców.
Czasem jednak nawet złowrogi smog może mieć łagodniejszą twarz smoka, jeżeli dziecko w swej plastyczności przekształci go w łagodnego stwora bez cech niszczycielskiej siły demona.



 Absolutnie nie miała to być propaganda anty-ekologiczna i  nie zachęcam teraz do wdychania spalin etc. trującego nas paskudztwa i nie bojkotuję apeli o dbanie o środowisko...z obecną świadomością pozostaje ochrona i izolacja... i sadzenie większej ilości roślin...

Czasem zwyczajnie zadziwia mnie fenomen nieświadomości :jak łatwo oswajamy rzeczywistość, traktując rzeczy i zjawiska jako nieodzowne. Następnie kreatywnie przekształcamy je w różne wzory nadając odpowiedni kształt, kolor i wspomnienie. I przed oczyma jawi się czysta iluzja.


A kiedy okazują się szarym, brudnym i szkodliwym pyłem odcinamy się od nich, jakbyśmy nie chcieli przyznać, że kiedyś cokolwiek dla nas znaczyły,kiedy widzieliśmy je w zupełnie innym świetle. Dwa oblicza smogu posłużyły mi tylko za przykład tego złożonego zjawiska.

Lepiej uchodzić za nienagannego obrońcę trawników, ekologii bez skazy zanieczyszczenia na białym kołnierzyku green peace'owca. W końcu każdy chciałby się urodzić doskonałym...

niedziela, 19 marca 2017

Refleksje Pasyjne Stacja 2: krzyż na ramiona



Stacja 2 Jezus bierze krzyż


W obliczu diagnozy nieuleczalnej choroby, utraty czy  sytuacji bez wyjścia najprościej byłoby odizolować się, zapomnieć, uciec w nałogi, bo ten ciężar jest nie do uniesienia, kiedy niesie się go samotnie aż po  bezkres bez Boga…Morfina uśmierza, ale nie daje ukojenia…

Zresztą łatwo jest oceniać drugiego człowieka nie znając ciężaru jego krzyża, drogi jaką przeszedł..

Dlaczego ten ciężar tak przytłacza, rani, a powinien być szyty na miarę, tak, aby nie przeciążać stawów…gdyby tak zamienić go na coś bardziej ażurowego, plastik, tekturę…lub inną atrapę i żyć dalej w spokoju!?

Dlaczego akurat ja?

 Ludzie piszą skargi do urzędu Gminy, bo dzwony kościelne  biją kilka sekund dłużej niż powinny, przypominając o memento mori. Zamiast opiekować się starym ojcem, lepiej oddać go do domu opieki. 

Wolimy kabaret, nieustanne salwy śmiechu, hedonizm posunięty do granic rozpusty, bez refleksji i konfrontacji z cierpieniem.  Myśl pozytywnie a najlepiej wcale,  gapiąc się w ekran smartfona, zachwycając nieustannym blichtrem fleszy, musthave sezonu i konsumpcyjnym modelem życia! Carpe diem!

Niewielki krzyżyk na szyi może stać się powodem prześladowań lub obrazą dla innowierców, ale kiedy noszą go celebryci dla hecy, staje się sezonową modą, można go założyć  jako ozdobę w wielkościach XXL i to nikomu już nie przeszkadza.

Kiedy matka podejmuje się urodzenia dziecka pomimo nieuleczalnej choroby lub kiedy nie wybieramy drogi na skróty, pomimo wszystkich trudów, lęków przed nieznanym istnieje nadzieja, On bierze za każdym razem krzyż na swoje barki i idzie drogą męki za nas…nawet jeśli nie zgadzamy się, by był obecny

Ojcze tak mało sił
krzyżuje się z Tobą
targam nienawiść
zakrapianą potępieniem
Ojcze tak mało sił

 na barkach aż do nieba

Tata Bohater


Tata bohater

Pamiętam kiedy miałam 7 lat jeździłam z tatą na kolonie, gdzie był kierownikiem turnusu. Mieszkaliśmy w parterowych domkach, pod którymi można było przechodzić. Któregoś wieczoru stałam przodem do okna i nagle zobaczyłam twarz obcego mężczyzny za szybą. Przerażona krzyknęłam, a tata momentalnie wybiegł z latarką by namierzyć niepowołanego gościa. W prawdzie nie złapał tego miejscowego, ale z pewnością skutecznie przepędził. Dla mnie poprzez swoją determinację i błyskawiczną reakcję stał się prawdziwym bohaterem, który ochronił mnie przed niebezpieczeństwem i strachem.

Przypominam sobie piosenkę z dawnego przedszkola dzieci na dzień ojca ze znamiennym tekstem "bo tata jest potrzebny, potrzebny bardzo jest, on moim bohaterem , uratuje mnie.."

Tata książe

-Tato, a ładnie wyglądam?- ładna jestem?-ciągłe pytania dziewczynek i nieustanna potrzeba uwagi taty przypominają mi czasy, kiedy to ja zabiegałam o uwagę swojego ojca.
Zawsze czułam się przez niego kochana, choć najwyraźniej był raczej oszczędny w komplementach. Nie mam za to do niego żalu, ale raczej wstydził się swoich uczuć i nie przypominam sobie, aby wzmacniał moje poczucie wartości werbalnie. Raczej czynił to w sposób zawoalowany i wynikało to z gestów,choć miał zapewne takie intencje. W prawdzie jako psycholog znał zapewne mechanizmy prowadzące do samoakceptacji, ale teoria i praktyka to dwie różne sprawy.

Jestem przekonana, że kiedy mała dziewczynka słysząc od taty jak a jest przepiękną i wspaniałą księżniczką, nie ma w przyszłości kłopotów z poczuciem własnej wartości. Nie musi nadrabiać tego potrzebą szukania akceptacji u innych, nie czuje się gorsza od innych,i potrafi pokochać swój wygląd, nawet jeśli daleko jej do doskonałości.
Dla tylu z nas zabrakło z różnorakich przyczyn tych cennych słów od pierwszego mężczyzny w życiu, jakim jest tata. Później przekładało się to na inne relacje, zachowania, nieakcaceptacje i bunt dorastania.




Misja Supertaty

Niestety w naszych modelach rodzin ojciec bardzo często umywał ręce od zaangażowania w sprawy rodzinne, odgrywał rolę twardego lub zdystansowanego od tak "błahych spraw", pozostawiał wychowanie matce, sam zbyt mało angażując się w sprawy rodzinne.
Takie relacje rodzinne kopiują kolejne pokolenia przenosząc je do swoich domów i popełniają błędy swoich rodziców.

Inaczej przestawia się sytuacja w rodzinach,gdzie córka jest oczkiem w głowie taty i nie kryje on dumy,chwaląc ją na każdym kroku.Czasem bywa to przyczyną rozbisurmanienia dziecka, ale we wszystkim należy zachować umiar i mądrość. Natomiast pewnym jest,że dziewczynka zna swą wartość i godność,a najważniejszy mężczyzna w jej życiu w momencie dorastania pomógł jej uwierzyć w siebie.

Spójrzcie na swoje córki, kiedy tulą się do taty, zabiegają o jego względy zadając liczne pytania, czasem nieumiejętnie zwracając na siebie jego uwagę.

Może warto zasygnalizować mężowi tę potrzebę towarzyszenia im na każdym etapie dorastania, póki nie będzie na to za późno, a nie powielać błędy przeszłości.
Tak piękna jest tradycja prowadzenia do ołtarza Panny młodej przez ojca, który przekazuje swoją córkę przyszłemu mężowi, jak drogocenny skarb pieczołowicie przygotowywany do związku na całe życie i znający swoją wartość.
a