niedziela, 16 lipca 2017

urodziny z efektem deja vu


Dziś są moje urodziny i wiek już niemal muzealny.Mama uświadomiła mi,że miała tyle lat co ja teraz, kiedy się urodziłam, swoiste deja vu. Zatem historia zatoczyła krąg,a moja Nastusia będzie w identycznej sytuacji za kolejne 35 lat...czyt. Stuknie mi 70 lat.

Słowem wyższa matematyka,o której umysł ścisły mojej mamy matematyka nawet nie śnił. Ach kiedy to minęło...Spełniłam tym samym swoje urodzinowe życzenie,wreszcie napisałam posta ,co prawda w wersji mikro,ale zawsze.Może ciężko nazwać te pare zdań czymś bardziej złożonym, ale dla mnie zyskały one znaczenie sentymentalno-tożsamościowe.
Nagle coś odległego i nierealnego jak Skończenie tyyyyylu lat stało się brutalną rzeczywistością ba teraźniejszością.

Pora zmierzyć się z życiem i spojrzeć na nie z większej perspektywy i z retrospekcji zadać sobie kilka pytań,co teraz,co dalej,quo Vadis... co zakończyć czas,a co rozpocząć...gdyby tak można choć chwilę podumać nad tym...bo w tym hałasie i permanentnym chaosie,który generują dzieci ciężko zebrać myśli 😐...Kto wie, może piszę tu po raz ostatni!?

niedziela, 7 maja 2017

Gdzie schowało się szczęście


Dlaczego tak ciężko jest dostrzec szczęście w tym co posiadamy,w naszej codzienności bez wyszukiwania nowych obiektów westchnień,szczytów marzeń. Skadw w człowieku to ciągłe malkontenctwo i chęć posiadania więcej.

Kiedy wspominam czasy ciasnoty na 10 piętrze bez balkonu,myślę o nich z nostalgią,bo pomimo codziennych trudów przeżyliśmy tam mnóstwo pięknych chwil,kiedy przychodziły na świat kolejne dzieci,tamte spacery blisko cytadeli, herbatki z Panem Władysławem...A wtedy marzyłam o maleńkim balkonie choć takim 1m/1m...nie mówiąc nic o większym metrażu..by hyło gdzie wyjść, powiesić pranie i zasadzić kilka kwiatów...

Teraz,kiedy mamy dwa spore balkony i kawałek ogródka,tak rzadko czuję wdzięczność za to wszystko nie mówiąc o bo radości. Doskwiera mi raczej brak wykończenia mieszkania...Zwracam uwagę raczej na mankamenty i nowe pragnienia i cele etc.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia i za każdym razem okazuje się,że im więcej posiadamy,tym bardziej wybredne są nasze podniebienia.

Jak często porównuję się z innymi i wypadając gorzej od nich,mam pretensję do całego świata,staję się markotna,roszczeniowa i niezadowolona.
Innym razem ogarnia mnie zazdrość,dlaczego innym wszystko przychodzi tak łatwo, mają podane wszystko na tacy, nie muszą się wysilać etc. Takie myślenie może doprowadzić jedynie do frustracji i narastającego żalu.
Kiedy tak sobie siedzę na balkonie na bujanym fotelu .który z trudem mieścił się kiedyś w naszym mikroskopijnym mieszkaniu wraz z maleńką miesięczną Nastusią,przyszły mi do głowy takie właśnie przemyślenia i poczułam ogromną wdzięczność za to cudne niebo ponad dachem,śpiew majowych ptaków i lekką bryzę wiatru... Tak niewiele potrzeba, aby obudzić w sobie głęboko drzemiące szczęście. To ulotny stan, czy też pragnienie jest przeważnie w zasięgu ręki, umysłu, ale w pogoni za czymś doskonalszym, nowszym czy czymś bardziej wyrafinowanym, gubimy do niego drogę i zatracamy się w markotności i niezadowoleniu.
Wcale nie potrzebujemy pięciu basenów,rezydencji Carringtonow czy też pławienia w bogactwie ,by poczuć się szczęśliwymi.
Przez kilka dni chodziłam jak struta dorzucając wszystko w ciemnych barwach... Dokuczały mi też odrobinę bluedays po urodzeniu dziecka, więc łatwo popadałam w stany melancholijno-dekadenckie. Czasem wystarczy jednak gorszy dzień, by wpaść w pułapkę takiego myślenia, koncentrować się na tym co niezależne od nas i nieosiągalne. Czyżby ludzie zamożni i pojawiający się w świetle reflektorów byli zawsze szczęśliwi, czy też niejednokrotnie, z przyklejonymi do twarzy, wyszczerzonymi uśmiechami próbują przekonać siebie i publiczność o swojej szczęśliwości.
Kiedyś widziałam krótki filmik o ułudzie szczęścia na fb, twitterze etc. Główny bohater umieszczał różne foty mające na celu zapewnić znajomych o swoim, szczęściu. Tymczasem w rzeczywistości spotykały go wciąż trudne sytuacje, nieszczęścia i zawody. Kreował w ten sposób wyimaginowaną postać jako siebie i próbował przynajmniej w sieci pławić się w luksusach i uchodzić za szczęściarza.

Nie od razu Rzym zbudowano,a jednak tak chciałoby się mieć gotowe rozwiązania, all inclusive bez zbytniego wysiłku,bo i marzenia czasem rodzą się z niemożliwego...bez perspektywy i w totalnej niemocy,a potem spełniają się niespostrzeżenie,że można zapomnieć,że kiedyś były nieosiągalne..

Zatem nie bójmy się marzyć, ale nie stawajmy się jednocześnie permanentnymi marzycielami rządnymi nowych wrażeń i spełniania zachcianek. Kiedy dostajemy gwiazdkę z nieba, ona wciąż jest gwiazdą i można trwać w zadziwieniu i cieszyć się nawet z błahych rzeczy, z piękna świata i dostrzegać małe szczęścia. Można czerpać z nich natchnienie, radość i dostrzegać małe cuda każdego dnia.


A teraz dobranoc "śpij kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz.."
Kiedyś na pewno...

.

środa, 26 kwietnia 2017

KOMPLETNA KOMPROMITACJA

Uwikłani w sieć porażek i blamażów


Każdy zaliczył zapewne w swoim życiu choć jedną kompletną kompromitację,której wraz z pąsem na twarzy nie sposób wymazać uśmiechem, odwróceniem kota ogonem czy innym zabiegiem upiększającym, zapewniającym wyjście z sytuacji bez szwanku etc. Najzwyczajniej w świecie stało się, oczy wszystkich zwrócone są na Ciebie, nie ma ucieczki, planu B czy C, a nawet jeżeli nikt nie zauważył tego, możesz na mur beton zapomnieć o murowanym sukcesie. Czas przyjąć na główkę kompletną kompromitację jak karniaka strzelanego przez najlepszego piłkarza świata prosto w słupek albo niezamierzonego samobója.

W moim życiu nazbierała się już tego całkiem pokaźna sumka, więc znam ten stan kaca moralnego,chęci pacnięcia się w łepetynę lub zapadnięcia pod ziemią. Z dalszej perspektywy to całkiem zabawne sytuacje,ale w pierwszej chwili nikomu nie jest do śmiechu, a zapewne najmniej mnie samej.. W mym przypadku gro takich sytuacji zdarza się,kiedy coś zakombinuję,unikam prostych rozwiązań lub staram się postępować incognito,to od początku nie rokuje dobrze...A jednak wciąż powielam stare błędy...czy to poprzez nadmierną spontaniczność, zbyt szybką prędkość wypowiadanych bez zastanowienia słów a czasem zwyczajnie ze zmęczenia lub stresu...

Pamiętam jak w podstawówce byłam prymuską także z chemii i pod koniec 8 klasy wpadłam na genialny pomysł,by na wszelki wypadek napisać na ręku kilka wzorów chemicznych,chociaż byłam przygotowana do sprawdzianu. Rzeczywiście nie potrzebowałam tej ręki by dobrze napisać. W pewnym momencie pojawiła się nade mną nauczycielka,która widząc moją zapisaną rękę nie miała wątpliwości,że ściągam. Nie pomogły tłumaczenia,dowód był namacalny. Zawiodłam nauczycielkę,w której oczach byłam zawsze wzorową uczennicą. Odtąd zamiast bronić 5 na świadectwie ledwo wybroniłam 4-.Takie skutki własnej głupoty i przedwczesnego założenia własnego zaniku pamięci...

Innym razem już na studiach mieliśmy egzamin z kulturoznawstwa u Dziekana.Prof. miał dość nonszalancki sposób bycia , chodził w wielkich kapeluszach,przynosił na wykłady termos, płyty winylowe z Mozartem, czasem stylizował się na ekscentrycznych, niemieckich wieszczy i pozwalał przychodzić na egzamin nawet piątkami studentów. Pomyślałam,że w kupie jest siła i większe prawdopodobieństwo,że wszyscy wyjdziemy z lepszymi ocenami. Jak się później okazało nic bardziej mylnego. Nie dość,że dziekan stracił orientację,kto z nas co mówił na egzaminie i ja,która odpowiadałam na pytania w miarę z sensem dostałam gorszą ocenę od dziewczyny,która prawie nie odezwała się słowem. Dodatkowo kurczowo trzymałam na kolanach kartki formatu A4 z zapiskami i schematami, które wzięłam ze sobą by czuć się pewniej. Tymczasem jedna z nich ko spadła na podłogę prosto pod nogi Profesora. W pewnej chwili zaczął się nerwowo kręcić na krześle i słychać było szeleszczenie owej kartki co to? zapytał poirytowanym głosem...Na szczęście nie chciało mu się schylać po nią, bo przepadłabym z kretesem posiadając pokaźną kolekcję takowych kartek w ręku...


Kolejny blamaż miał miejsce na zajęciach z doktorem, do którego byłej żony chodziłam kiedyś na korepetycje z niemieckiego. Pan nie miał pojęcia,że dysponuję wiedzą o tak osobistymi szczegółach z jego życia. Dlatego starałam się nie wyróżniać i nie zwracać na siebie uwagi, taka sobie szara myszka, nie wychodząca przed szereg. Podszywanie się pod słabo poinformowaną studentkę okazało się jednak stresujące. Może z tej przyczyny nieco zbyt nerwowo bawiłam się długopisem siedząc w 1 rzędzie. Długopis nagle wyskoczył i jego części ugodziły Doktora prosto w nos. Normalnie mistrzyni kamuflażu we własnej osobie,czy Pani mnie zaczepia usłyszałam od Doktora w odpowiedzi!?...Jak widać w roli incognito nie wypadam najlepiej...

Kolejna gafa wydarzyła się na dzień przed własnym ślubem: Wracam do mieszkania z perfekcyjnym manicure i pedicure. W zlewie piętrzy się góra naczyń,szkoda pięknym paznokci na takie kopciuszkowe prace. Z braku laku a raczej lateksu, czy też lateksowych rękawiczek sięgnęłam po czarne, skórzane i jakbym nie przewidziała skutków- czarna skóra+ woda z detergentem= farbowanie. Zdejmuję rękawiczki a tu totalnie czarne ręce jak u kopciucha jakiegoś albo górnika... Kilka godzin usuwałam skutki swojej głupoty, oczywiście nie do końca udało mi się uratować nadzwyczaj pięknego frencha... Niestety w stresie lub w spontanicznej sytuacji nie jestem w stanie przewidzieć opłakanych skutków swojego założenia...Później sama zastanawiam się, dlaczego na kilka minut straciłam zdolność racjonalnego myślenia i posunęłam się do takiej głupoty. Ach gdybym wówczas miała jednak w domu gumowe rękawice?Dobrze, że była ze mną w domu siostra i coś zaradziła, bo z czarnymi rękami na ślubie mogłabym wyglądać dość groteskowo by nie rzec demonicznie.

Ostatnia sytuacja obrazująca nieco własną naiwność i niezachwianą wiarę w ludzi. Na ulicy zaczepia mnie młody chłopak, twierdzi, że jest głodny. Kiedy chcę dać mu jakieś drobne ten prosi o konkret 10 zł na coś do jedzenia i chce bym poszła z nim do konkretnego baru, gdzie kupi sobie tą konkretną rzecz. Oczywiście nie chciało mi się tam z nim iść, ale wsparłam go jak myślałam w słusznej sprawie. Za kilkanaście minut spotkałam go w okolicach metra jak nagabuje kolejną osobę, wciskając mu takie głodne kawałki jak mi wcześniej. Poczułam się oszukana, bo padłam ofiarą zwykłego wyłudzacza. To jednak nie koniec mojego zażenowania, kiedy wsiadałam do metra ów chłopak podbiegł do mnie, a następnie ordynarnie klepnął w tyłek wołając przy tym triumfalnie "zajebista jesteś!" Nie sposób opisać poziomu mojego zbulwersowania całą sytuacją, jakby ktoś wylał na mnie wiadro pomyj,nic tylko zapaść się pod ziemię. To tak ku przestrodze, dla wszystkich dobroczyńców i hojnych ...
To jednak Pikuś przy historii mojej siostry, która wysiadała z tramwaju, a tu jakiś facet złapał ją znienacka za pierś wołając przy tym "fajne cycki"...zaraz po tym zbiegł z miejsca zdarzenia...



Ile jeszcze podobnych historii mogę jeszcze przytoczyć...
Mój antyprzykład obrazuje jednakowoż trudności osób emocjonalnych,spontanicznych i lubiących nadmiernie kombinować, zamiast wybierać w życiu proste rozwiązania. Czasem, kiedy wpadnę w sidła stresu, zaczynam podejmować irracjonalne decyzje lub popadam w stan chwilowej niemocy umysłowej. Marnie wypadam wtedy w oczach rozmówcy, nie umiejąc ukryć swojego zagubienia i mówiąc od rzeczy...
Taka przypadłość w wielu sytuacjach mnie ośmieszyła, wyeliminowała, ale cóż to jedna z pięt Achillesowych,brzemię dane i zadane, mocno tępiące moją pychę,ale też wiarę w swoje możliwości...


Moc w słabości się doskonali 2Kor 12


Dzięki kompromitującym sytuacjom, których się nie wypieramy, dostrzegamy szerokie pole do zmian i pracy nad sobą. Mądre ich wykorzystanie prowadzi do minimalizacji opłakanych skutków destruktywności, przy tym do akceptacji swoich niedoskonałości.
Nie oznacza to jednak zachęty do myślenia w sposób; taki się urodziłem i nie mam na to wpływu.
Wiele rzeczy można wypracować. Sama zauważyłam, że przez ponad 8 lat swojego małżeństwa i doświadczenie macierzyństwa w wielu aspektach zmieniłam swoje postępowanie i myślenie, gdzieniegdzie dojrzałam emocjonalnie i często potrafię zapanować nad swoją spontanicznością i nieskoordynowanymi, chaotycznymi porywami. Dlatego potrafię wyjść z wielu blamażów obronną ręką.
Człowiek zmienia się przez całe życie i to jego decyzja, czy pragnie tej metamorfozy, czy też poddaje się poprzestając na status quo.

Czasem warto spojrzeć na siebie obiektywnie, trochę z dystansu, z autoironią w oku, określić swoje motywacje, ambicje i pragnienia. Łatwiej wówczas ocenić własne zachowania i błędy by w przyszłości umieć im zapobiegać lub starać się wyjść z opresji bez szwanku.

Modny ostatnio trend slow life zaprasza po części by zwolnić dla lepszej jakości życia, pośmiać można się od czas do czasu, ale nie stawać się ofiarą losu lub wiecznym błaznem w oczach innych...to bawi na krótką chwilę, ale prowadzi donikąd...i nikt nie traktuje cię poważnie...

sobota, 22 kwietnia 2017

7 LENISTWO

7 Grzechów głównych: lenistwo



Zaniedbanie ważnych relacji,brak chęci by porzucić swoje wygodnictwo i postawić sobie poprzeczkę nieco wyżej.
Kto nie pracuje,ten niech też nie je...
Bynajmniej te słowa z Biblii nie oznaczają pochwały pracoholizmu,ale przyjęcie powierzonych nam zadań,zajęć i wywiązywanie się z nich dla dobra innych w sposób rzetelny,przynoszący dobre owoce. Oznacza to również sumienność przy wykonywanych pracach i nie wymigiwanie się od ich wykonywania.
Nie oznacza to jednak,że nie mamy prawa do odpoczynku. Jest on równie niezbędny jak sen czy posiłek. Siódmego dnia i Bóg odpoczął kiedy zwieńczył już dzieło stworzenia świata.

Na tapczanie siedzi leń...wcale nie zalega on bezczynnie tylko z wnikliwością detektywa śledzi profile znajomych na fb, wertuje wszystkie blogi modowe,całymi dniami gra odnosząc liczne zwycięstwa na konsoli czyli w znacznej mierze zajmuje się rzeczami niepotrzebnymi...


Może jego stan przypomina już zombie, które nie opuszcza niczym smok swej pieczary zaryglowanego pokoju i nie potrafi już samodzielnie wyjść ze swego wirtualnego azylu w sieci.
Ile osób uzależnionych od komputera,gier, zakupów czy pornografii przepłaciło ten nałóg chorobą psychiczną, zagłodzeniem lub nawet straciło życie, odseparowało się od swoich bliskich.
Kiedy dajemy się zawładnąć jakiejś rzeczy, zajęciu i przez to zaniedbujemy obowiązki wpisane w nasze powołanie. Innym razem kiedy uciekamy od odpowiedzialności w rzeczy nieistotne i jesteśmy pochłonięci swoim egoizmem, jakby nieczuli na to jak niszczymy tym naszych bliskich i widząc później z perspektywy opłakane tego skutki.

Lenistwo posiada też inny niechlubny synonim czyli zaniedbanie. Ile razy zaniedbujemy ważne relacje, mając tak wiele spraw na głowie. Czasem zapracowany wnuk nie może pojechać na pogrzeb dziadka,bo jego poważane stanowisko w pracy mu na to nie pozwala.
Jakże ciężko wyjść nam ze swoich wygodnych kapci i strefy komfortu,żeby coś zrobić bezinteresownie dla drugiej osoby,okazać komuś życzliwość i poświęcić trochę swojego czasu komuś w potrzebie.

Kiedy wreszcie zdobywamy się na ten prosty gest,bywa już za późno i możemy mieć pretensje tylko do siebie...
Lenistwo może być czasem mylone z depresją lub apatią i ciężko czasem rozróżnić czy ten stan ma już znamiona choroby czy wynika on raczej z wygodnickiego stylu życia i braku motywacji do działania. Granica bywa tu cienka,ale za każdym razem wymaga leczenia choroby,schorzenia lub nastawienia.

Uczynność,pracowitość i sumienność powinny być najlepszym drogowskazem jak nie stać się gnuśnym,biernym couch potato i nie zalęgnąć na dobre na swej kanapie przed telewizorem z piwem w ręku albo godzinami przed tabletem ze swoją kawą.
Jak nie przegapić pierwszych sukcesów dzieci, ważnych rozmów z mężem,żeby uronić jak najmniej z pięknego słonecznego dnia i przez swoją rozlazłość nie zapomnieć o czymś naprawdę arcyważnym. Jak mawiał Leonardo da Vinci zgodnie z zasadą epikurejskiego Carpe Diem
"Szanuj dzień,bo każdy następny może być twoim ostatnim" ...

6 NIEUMIARKOWANIE W JEDZENIU I PICIU

7 Grzechów głównychNieumiarkowanie w jedzeniu i piciu



Krótko mówiąc obżarstwo lub głodzenie siebie,ale mające czasem zaskakująco wysublimowane formy. Nie musi to być dosłownie objadanie się tłustą golonką,chipsami czy wykwintnymi czekoladkami. Czasem jest to przesadne traktowanie jedzenia niemal jak bożyszcza, składającego się z wyrafinowanych produktów i uczynienie z tego swojej religii,sensu życia w imię zbilansowanej diety.

Pamiętam skecz z Monty Pytona gdzie na oko wyglądający 200kg mężczyzna wtacza się do restauracji a tam ostentacyjnie zamawia gigantyczne ilości jedzenia,pochłania je prawie z talerzami co jakiś czas zwracając część do wiadra.Osłupieni goście i personel patrzą na to z obrzydzeniem.Na koniec okazuje się,że gość odmawia zapłacenia rachunku i w drodze do drzwi kona na oczach wszystkich.
Mocno groteskowy obraz,wskazujący jednak trafnie na korzeń tego grzechu czyli na egoizm, łakomstwo,pazerność,łapczywość i brak umiaru. Poza tym jest to zabijanie swojego organizmu poprzez otyłość, cukrzycę, nadciśnienie i wiele innych chorób.

Z powieści Buddenbrokowie Tomasza Manna przypominam sobie epizod sąsiada o nienagannej opinii,który miał jedną słabość -torty. Natomiast chorując na cukrzycę miał definitywny zakaz jedzenia słodyczy. Jego uwielbienie łakoci było jednak silniejsze i wynajął w mieście mieszkanie,w którym bez opamiętania objadał się do woli słodyczami. Tamże zmarł z przejedzenia i przedawkowania cukru pozostawiając w niesławie swoją rodzinę.
Zapijanie smutków wódką,objadanie się w celu poprawy humoru lub z rozpaczy...
Stan upojenia i przejedzenia powoduje jeszcze głębszą pustkę i chęć sięgnięcia po więcej. Pojawia się też niechęć i pogarda do siebie w formie zaniedbania i autodestrukcji.

Ciało jako pierwsze odczuwa skutki niemiarkowania poprzez pogłębiające się choroby,które w prostej linii prowadzą one do śmierci.
Ostatecznie najgłębszą z nich jest choroba własnej duszy zagłuszanej uśmierzaniem cierpienia i spełnianiem zachcianek. Dusza bez sumienia staje się bierna i zapchana,więc nie ma w niej miejsca na nawrócenie.

Twarz pijaka z nadmiarem lat na twarzy i w zniszczonym alkoholem ciele.
Na tej twarzy napisany jest gniew, wstyd i bierność,ale i rozgoryczenie. Z czasem wzmaga się i agresja,pazerność i nawet w stanie upojenia śpiewa smutne pieśni. Mieszkanie przypomina melinę,człowiek rozmienia wszystko na drobne żeby tylko dostać alkohol. Okłamuje siebie samego, że stoi kiedy zatacza się,upada i rani. W końcu umiera w odosobnieniu,jak trędowaty ,w warunkach uwłaczających godności ludzkiej, gorzej od zaszczutego zwierzęcia.
Kim wcześniej był?
Nikt tego nie pamięta...

5 GNIEW

7 Grzechów głównych; Gniew



Gniewajcie się,ale niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce słowa Św Pawła nie każą negować tej emocji i wypierać jej,ale działać w stronę dobra widząc perspektywę pojednania i dążenia do harmonii.

Z jednej strony gniew może pobudzać do konstruktywnego myślenia,o ile przejawia chęć do pozytywnej działalności,tak by unicestwiać jego pierwotną destruktywność.
Z drugiej strony jak pisze Seneka w swym dziele "O gniewie" Gniew niesie ze sobą porywczość i nieskoordynowane działania pozbawione racjonalnego myślenia. Rozum chce wydać wyrok,który jest sprawiedliwy,a gniew chce żeby uznać za sprawiedliwy wyrok,który on wydał.
To zasadnicza różnica między motywacją w obu przypadkach.
Poza tym gniew jest jedyną niekontrolowaną i nieskrywaną namiętnością bardzo namacalną i objawiającą się np w okrutnych czynach,zapalczywości czy wzburzenie.

Według Arystotelesa gniew jest żądzą zemsty za dokonane cierpienia.
Najlepiej obrazuje to wszystko słynna metamorfoza Anakina z Gwiezdnych Wojen w Dartha Vadera czy też nieskazitelnego stróża prawa w Gotham City Harveya Denta w Two Face.
U Anakina wszystko zaczyna się niewinnie od roli wybrańca Jedi,szkolonego do wyższych celów jasnej strony mocy. Początkowo napawa go to pychą, ale z biegiem czasu i lękiem o losy najbliższych. Ma w sobie upór i ciężko mu podporządkować się mentorom. Kluczowa scena następuje w momencie widoku okrutnej śmierci matki przetrzymywanej jako zakładniczka. Na widok oprawców pragnie natychmiast zemsty, wybija w pień wroga, ale jego chęć zemsty tylko narasta.Jego dotąd łagodne oblicze staje się obrazem zranionego zwierzęcia o wzroku groźnym,podejrzliwym. Budzi się nieufność,frustracja i pragnienie pomszczenia i doznania ukojenia poprzez "sprawiedliwość".
W rezultacie dostrzega jedynie swą krzywdę,dokonuje samosądów i myśli irracjonalnie. W takim stanie łatwo nakłonić go do przejścia na ciemną stronę mocy, gdyż nie kontroluje już swoich wzburzonych emocji. Ostatecznie przemienia się w okrutnego i bezwzględnego Dartha Vadera.
Analogicznie Harvey Dent poprawny i nieskazitelny obrońca Gotham City widząc okrutną śmierć ukochanej Rachel i czując nieukojoną chęć zemsty,uśmierzenia bólu zamienia się w nieobliczalnego Twoface o schizofrenicznej osobowości dawnego Harveya i potwora,którym stał się pielęgnując własny gniew i zranienia.

Kiedy gniew ogrania apostołów podczas pojmania Jezusa w sposób odruchowy ranią ucho postronnemu żołnierzowi.
Chrystus nie chce rozlewu krwi i napomina ucznia schowaj miecz do pochwy. W innym miejscu,kto mieczem wojuje od miecza ginie.
Porywczość przynosi tylko gorzkie owoce,potęguje złość,zacietrzewienie i kierowana jest często w stronę niewinnych.
Często wśród rodzeństwa panuje atmosfera rywalizacji, bracia potrafią gniewać się na siebie latami lub stosować politykę zimniej wojny,mocno na dystans,bez słowa. Przyczyny są raczej trywialne,może wynikają z niedomówień,zazdrości lub braku prawdziwej relacji i otwartości !?
Ile rodzin podzieliła dwuznaczna sytuacja,brak komunikacji,pazerność,pretensje lub zawiść.
Poprzez swoją zapalczywość o zatwardziałość wszyscy trwają w przeświadczeniu o swojej racji.

Twarze gniewnych ludzi są niczym kamienna rzeźba o posępnej twarzy,nieprzeniknione spojrzenie,jakby zdeformowane i zbyt pomarszczone od uporu.
Gorzej jeżeli ten zewnętrzny obraz głazu przystąpi do działania poprzez przemoc psychiczną lub fizyczną,dając tym samym upust emocjom.
Nie trzeba być okrutnym władcą,dyktatorem lub innym możnym aby zabijać niewinnych ludzi swą bezwzględnością, słowem i znieczulicą.
Nieleczony gniew może przerodzić się w niebezpiecznego drapieżnika,chorobę, zarazę gdzie nie ma miejsca na przebaczenie,opamiętanie,refleksję czy zadośćuczynienie.

To czysta emocja z silą rażenia bomby atomowej.Może rozwalić doszczętnie wszytko,byleby poczuć chwilową ulgę i w swej zemście zadać cios jeszcze mocniejszy w skutkach cierpienia od własnej niezabliźnionej rany. W rezultacie ból nasila się do granic wytrzymałości...a choroba postępuje. Strzeżmy się zagniewania by nie wpaść w sidła tego zwierza.

piątek, 14 kwietnia 2017

Triduum Paschalne


WIELKI CZWARTEK


Ta ostatnia niedziela,dzisiaj się rozstaniemy...
Znamienna Pieśń jakby na pożegnanie z czasem pokoju i zwiastun nadejścia potwornych czasów wojny z piekła rodem.
Słoneczny sierpniowy dzień 1939. Pan Władysław cieszy się pięknym porankiem,klei modele samolotów, wybiera się z przyjaciółmi na lody. Nic nie wskazuje nawet,że za chwilę ta sielankowa rzeczywistość zostanie zrównana z ziemią. Ma tylko 13 lat i trochę czasu by dojrzeć, marzy by zostać pilotem. Nie przeczuwa nawet,że za chwilę będzie musiał z dnia na dzień stać się twardym mężczyzną. Okrucieństwo wojny i wybuchy pocisków bezpowrotnie zburzą beztroski czas dzieciństwa.
Wydawało się,że sielanka Apostołów będzie trwała wiecznie,nic nie zapowiadało wybicia godziny odkupienia. W prawdzie opowiadał przypowieści jakimś enigmatycznym językiem,ale trochę przypominały one opowieści adresowane do kogoś innego.
Dodatkowo Święto Paschy i wieczerza,na której zgromadził nas wszystkich.
Błogosławił Wino i Chleb mówiąc niepojęte rzeczy,że mają stać się ofiarą Jego ciała i krwi. Słowa zabrzmiały jak testament,ale po cóż mamy czynić to na pamiątkę skoro Pan jest blisko.
Pamiętna Pascha sprzed 4 lat, kiedy Chrzciliśmy Bernarda a Rafał był pod moim sercem. Według ostatniego usg z Wielkiego Czwartku dziecko rozwijało się prawidłowo,a krwiak przestał zagrażać jego dalszemu rozwojowi. Odetchnęliśmy z ulgą,może zbyt wcześnie popadając w euforię,że najgorsze zagrożenie już minęło...
Wzajemne obmywanie nóg przez małżonków, gotowość służenia,prośba o wybaczenie.
Czysty tylko nogi potrzebuje obmyć.
Posługa uniżenia poprzez obmywanie ran chorym.Czasem wystarczy tylko gest miłosierdzia ,spojrzenie kochającymi oczami Jezusa,by poczuć Jego miłość w sobie poprzez troskę,pochylenie nad cierpieniem,odrzuceniem,pokrzepieniu słowem i modlitwą.

WIELKI PIĄTEK



Ten drugi dzień nadchodzi niespodziewanie jak złodziej nocą zakrada do ogrodu czy samoloty wbijające się w World trade Center lub depesza o wybuchu II wojny światowej.
Chociaż Jezus przygotował ich,nie docierały do nich te słowa,ignorowali je nie pojmując ich przesłania. Zaspane oczy nie miały siły czuwać w ogrodzie oliwnym.
Cisza przed burzą,wtargnięcie i krzyk,rozsypane srebrniki zaplamione krwią niewinnego. Jeszcze tylko rozpaczliwa próba przemocy i pojmanie .
Rozpacz w osamotnieniu,samotność w opluwaniu i szyderstwie. Zabity zanim wydano wyrok śmierci za Jego niewinność.
W ostatni Piątek Wielkiego Postu minęły 4 lata od straty Rafałka.
Cierpienie matki tracącej syna.
Niezrozumiały ból i krzyż zbyt ciężki,by nieść go samotnie w milczeniu. Retoryczne pytanie,Boże dlaczego nas opuściłeś?
W tą niedzielę miłosierdzia tylko nad moim łóżkiem szpitalnym wisiał obrazek Chrystusa miłosiernego"Jezu ufam Tobie"... Był tam przed nami kiedy cierpiał zawieszony na krzyżu obejmując swymi rozpostartymi rękami wszystkie cierpienia człowieka...
Każdy poród łączy się z lękiem o życie i zdrowie dziecka,ale i naturalny strach o przeżycie tego bólu,zresztą zawsze mogą zdarzyć się komplikacje.
A jeśli dzieci i mąż mnie już więcej nie zobaczą?
Jeśli to moja ostatnia Pascha?
Sąsiadka z sali w szpitalu prawie umierała w nocy,kiedy po operacji cesarskiego cięcia niespodziewanie dostała zapaści,straciła bardzo dużo krwi,otarła się o śmierć, trzeba było natychmiast zrobić jej transfuzję krwi z kilku kroplówek. Pół szpitala czuwało nad jej życiem,jedna położna uklękła błagając Boga o cud. Ktoś znajomy powiedział,że mają plecy tam na górze.
Tak niewiele brakuje,nikt nie zna dnia i godziny,w której nadejdzie koniec.

WIELKA SOBOTA



Cisza grobu,niedopowiedzianych słów i milczenie Boga. Kamienie milczą o szoah,ale pamiętają ich krzyk.
Czy Bóg tylko zasnął, odszedł na zawsze,czy umarł jako rzecze Zaratustra.
Nie słyszy zawodzenia kobiet,szlochu pozostawionych bez pasterza apostołów?
Bezgłośne sacrum oddala się od wrzaskliwego profanum przygotowań do śniadania wielkanocnego.
Dookoła gwar przedświątecznej gorączki,każdy dzierży koszyczek nawet dawny syn sąsiadów idzie z święconką w wersji mikro,choć zwykle kościół omija szerokim łukiem. Taka tradycja,żeby lepiej smakowało należy poświęcić.
Modlitwa w pośpiechu między jednym mazurkiem a pasztetem. Byle krócej,gdyż rodzina czeka.
Kiedy święcone są kolejno jajka,chleb i wędliny większość z przyzwyczajenia i bezrefleksyjnie czyni znak krzyża,jakby utożsamiali się z jajami czy kiełbasą. Choć co roku ksiądz zwraca na to uwagę, niektórzy ludzie wciąż jeszcze żegnają się. Tradycja rzecz święta.
Kilka kobiet przyszło z pretensjami do zakrystii,bo czekają od 15 minut,czas ucieka, a nie na księży do święcenia pokarmów. Duchowni w tym czasie modlą się w kościele jutrznią. Oburzony awanturą proboszcz grzmi z ambony,że on wcale nie musi święcić tych wszystkich jajek,w końcu to tylko tradycja,ale najważniejsza jest modlitwa kościoła,którą trzeba uszanować zamiast urządzać w kościele targowisko.

Na cóż te wszystkie jajka,skoro nikt nie zauważył powagi pogrzebu. Kiedy my krzątamy się w kuchni porządkując ostatnie rzeczy jakby nieświadomi co właśnie dokonuje się w tej ciszy grobu, On wstępuje do otchłani piekła by uwolnić czekające zbawienia dusze.


PORANEK WIELKANOCNY



Zawsze kiedy wracałam z paschalnego czuwania z Alleluja na ustach,mój tata właśnie wstawał i przygotowywał się do porannej rezurekcji. Dla niego to poranne bicie dzwonów wyznaczało zmartwychwstanie, wcześniej minęła zwyczajna noc, dlatego nie odwzajemniał mojej radości, że Chrystus zmartwychwstał i to prawdziwie .Czekał do 6 rano i uroczystej procesji...
Nasza 3 dniowa(jak to piszę)Anastazja nie bez przyczyny otrzymała swoje imię,którego Anastasis z Greki oznacza zmartwychwstała. Pierwszy termin porodu mieliśmy na 15 czyli tegoroczną Paschę,ale ona wolała przyjść na świat w ostatnie dni Wielkiego Postu.
Przed chodzeniem na czuwania inaczej przeżywałam Triduum Paschalne,jak 3 osobne spotkania z Bogiem.
Odkąd świętujemy Wielką Sobotę czuwając stała się ona jednocześnie czasem tajemnicy przejścia przez ciemność do światła,czasem skupienia i powrócenia ze śmierci grzechu pierworodnego do życia przez ofiarę Boga.
Te tajemnice łączą się ze sobą nierozerwalnie,przenikają o nie ma zmartwychwstania bez ostatniej wieczerzy i ustanowienia Eucharystii,męki, odkupieńczej śmierci i ciszy grobu aż po otchłań szeolu.

Alleluja! Choć w tym roku będę z daleka od paschalnych łask Triduum,czuję z tego powodu duże cierpienie,gdyż nie będzie mi dane przeżywać tego cudownego czasu w pełni. Może oddając tą niemoc w Jego miłosierne ręce, Bóg zatrzyma się też na chwilę przy mnie.

środa, 5 kwietnia 2017

4 ZAZDROŚĆ

7 grzechów głównch


Zazdrość

Kto z nas nie obruszy się, kiedy zostaje posądzony o zazdrość?!

Ja? a skądże nie jestem zazdrosny!
Zresztą, łatwo powiedzieć komuś, któremu wszystko się udaje bądź urodzony w czepku od zawsze jest skazany na sukces. A powinno być sprawiedliwie, wszyscy mają po równo jak za komuny. Tylko i tak są równi i równiejsi...

Głównym motywem zamordowania Abla przez Kaina była właśnie zazdrość, dlaczego brat jest od niego lepszy i faworyzowany. To uczucie przerodziło się w końcu w zawiść, smutek potęgujący rozgoryczenie i ostatecznie nienawiść do brata. W końcu targany swoimi emocjami postanowił zabić swoją niewygodną konkurencję. Na jego twarzy pojawia się znamię, ale chorobliwa zadra wyryła w jego sercu dużo wcześniej,kiedy czuł się niedowartościowany i gorszy, a kompleksy przesłaniały mu wdzięczność i szczęście.
Przy powrocie syna marnotrawnego pojawia się epizod drugiego brata, który nigdy nie sprzeciwił się ojcu, a mimo to nie został tak wywyższony, przyjęty w tak uroczysty sposób rzez ojca jak tamten niewdzięcznik. Syn nie potrafi cieszyć się z powrotu brata, bo dawno potępił go w swym sercu. Wydaje się kimś lepszym i czeka na pochwałę i dowartościowanie za swą lojalność...
Jako dziecko byłam zazdrosna o młodszą kuzynkę, bo babcia kazała mi jej we wszystkim ustępować. Na ścianie wisi zdjęcie gdzie kuzynka siedzi na huśtawce, a ja przykucnęłam za nią i mam strapioną minę, pewnie kolejny raz usłyszałam, że Basia ma pierwszeństwo.
Chorobliwa zazdrość jednego z małżonków, nieustanna kontrola, a nawet szpiegowanie ukochanej osoby wzmaga podejrzliwość, brak zaufania, manipulację . Taka postawa może przekreślić całe dotychczasowe zaufanie i doprowadzić do nieustannych pretensji, awantur, wypominania. A wszystko wydawałoby się w imię ogromnej miłości, poświęcenia dla dobra drugiej osoby. Zabrakło miejsca na wolność i na szacunek do indywidualności, a także dla Boga, któremu powierza się swoje lęki, życie i powołanie. Ile związków rozpadło się przez nieustanne ingerowanie w niezależność drugiej osoby, inwigilację na rzecz zaufania. W pewnym momencie człowiek widzi wszędzie zagrożenie, izoluje ukochaną osobę , robi jej wyrzuty za każdym razem kiedy spotka się ze znajomymi... Zazdrość przeradza się w przemoc psychiczną, oskarżenia, prawo do zawładnięcia tą drugą osobą,staje się karykaturą miłości lub formą zawłaszczenia sobie prawa do decydowania za nią. Może też doprowadzić do agresji i niezrównoważenia i nie ma nic wspólnego z troską. Życie u boku takiej osoby może stać się więzieniem bez perspektywy wolności.

W wielu rodzinach zazdrość wśród rodzeństwa np o majątek, względy rodziców czy sukcesy doprowadza do rozłamów, pretensji i nienawiści. Często wydawałoby się bez powodu rodziny potrafią nie odzywać się do siebie latami, nosić w sobie urazę aż do śmierci i nigdy nie wyznać przed Bogiem czy nawet w szczerości przed sobą tego grzechu. Na ogół ma on bardzo głęboki korzeń, rodzi się niewinnie i łatwo jest go wyprzeć tłumacząc się swoją szlachetnością, pokrzywdzeniem lub negowaniem takiego uczucia w sobie.
Nieleczona zazdrość może przybierać jednak nieoczekiwanie niebezpieczne i monstrualne formy zawiści, chęci zemsty, niszczenia drugiej osoby swoimi plotkami, oczernianiem w sercu lub nieustannym porównywaniem się z kimś, pożądliwością wobec jej rzeczy i życzeniem mu jak najgorzej. Może nawet doprowadzić do zbrodni w imię udowodnienia swojej racji. W miarę postępowanie choroby człowiek traci zdrowy rozsądek, jest tak zacietrzewiony w swoich przekonaniach i zatwardziały w sercu, że nie ma miejsca aby przyjąć łaskę przebaczenia, pojednania wyznać swoją winę i zobaczyć krzywdę zadaną bliźniemu.

Kierując się zazdrością można zniszczyć komuś życie, wiarygodność rozsiewając na jego temat nieprawdziwe plotki, a powodem była w końcu własna krzywda, bo mnie nikt nie docenił albo nie miałem w życiu tyle szczęścia. Skoro tamten dostał więcej, należy sprowadzić do na ziemię lub przynajmniej odrobinę zrekompensować sobie tę narastającą od środka frustrację.

Kiedy zazdrościsz koncentrujesz całą uwagę na swoim egoizmie, masz pochmurne oblicze, pielęgnujesz negatywne emocje i nie dostrzegasz wszystkich łask i dobra jakimi zostałeś obdarowany. Przestają cieszyć proste rzeczy.Zanika całkowicie wdzięczność i kieruje Tobą jedynie chęć udowodnienia sobie i innym swoich racji.
Jedyną drogą by to sobie uświadomić jest wsłuchanie się w swoje wnętrze i odszukanie tych poranionych miejsc i ran, które nieleczone gniją i mogą doprowadzić do duchowej śmierci. Wiadomo, tylko chory potrzebuje lekarza...ale trzeba też dać się uleczyć...

wtorek, 4 kwietnia 2017

3 NIECZYSTOŚĆ

7 Grzechów głównych; Nieczystość



Prostytucja, masturbacja, pornografia, to tylko kilka najmocniejszych form nieczystości, które współcześnie odbierane są coraz częściej pozytywnie jako formy wolności, emancypacji nakłaniającej do eksperymentowania. Seks biznes przeżywa obecnie swój renesans i poza sex shopami, portalami dla swigersów, licznymi poradnikami, pojawił się w księgarniach dział literatury rodem z harlekinów, ale w czysto pornograficznej formie...którą zapoczątkowała zapewne mierna literatura z Greyem w roli głównej. Ludzie coraz częściej traktują współżycie jak potrzebę fizjologiczną, a nawet w świecie zwierząt dominuje potrzeba prokreacji,ale w tej rzeczywistości jest ona zupełnie marginalna.

Seksualizacja dzieci na poziomie przedszkolnym wprowadza chaos w ich dziecięcą niewinność i dotychczasowy sielankowy obraz świata. Zamiast tego przedwcześnie i nienaturalnie rozbudza się je seksualnie i wprowadza w ich umysł wypaczoną propagandę gender- karykaturę miłości... Łatwy dostęp do pornografii i przekaz mediów nie ułatwiają zadania rodzicom chcącym odizolować swoje dzieci od tej ogólnodostępnej papki, kłamstwa i braku dobrych wzorców.
Tymczasem dziecko w cudowny sposób naznaczone jest Bożą niewinnością i jego umysł i czyny są czyste, dopóki, ktoś nie zdepcze tego obrazu Boga w nim, nie zamaluje go perfidnie wulgarnością i wyuzdaniem jako normą społeczną...

Intymność i piękno zbliżenia sprowadza się do czystej statystyki, eksperymentu, którym można swobodnie dzielić się podczas programu śniadaniowego. Seks mylony jest z miłością, tymczasem coraz mniej związków, nie mówiąc nic o małżeństwach potrafi przetrwać próbę czasu. Czujesz nudę w związku, spróbuj od nowa z kimś innym...albo wymieńcie się partnerkami jak niegdyś Beatlesi żonami...

Nieczystość powoli staje się archaizmem,gdyż wobec zasad moralnych jesteśmy coraz bardziej liberalni i bierni. Duchownych coraz mniej dziwią już mieszkające ze sobą pary narzeczonych, perfekcyjnie przygotowane do wizyty duszpasterskiej. Zresztą,nawet jeżeli Ci upomną ich sferze czystości przedmałżeńskiej, młodzi spojrzą na nich pobłażliwie jak na rycerza z średniowiecza, który nie ma pojęcia o współczesnym świecie. Takie czasy, prze księdza,kto dziś czeka do ślubu!? to już dawno passe, a do sukni panny młodej w kolorze Ecru zdążyliśmy się już przyzwyczaić...


Często słowa Jezusa: kto z pożądliwością spojrzy na kobietę dopuścił się z nią grzechu, odczytywane są jak coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości, czy bajka o żelaznym wilku, więc po co zaprzątać sobie tym głowę.
To nic zdrożnego poflirtować z dawnym kolegą ze szkoły na fb, dwuznaczny komplement, zalotne spojrzenie, prowokacyjny strój, nie mają znaczenia, w końcu do niczego nie doszło...Czyżby?

W dawnej pracy miałam kilku żonatych kolegów, którzy namiętnie komentowali spotkane na drodze laski, świdrowali za nimi wzrokiem, i podniecali każdą stycznością z seksowną dziewczyną. Komentarze te ukazywały ich obrzydliwy i lekceważący stosunek do kobiet, jako do przedmiotów,towarów, lalek oderwany kompletnie od całościowego spostrzegania ich jako osoby, z ich historią, uczuciami. To jak molestowanie kogoś wzrokiem, upadlanie go swoimi nieczystymi myślami na jego temat. Podczas rozmowy błądzili gdzieś wzrokiem, jakby nie mieli odwagi spojrzeć komuś prosto w oczy, nie wynikało to raczej z ich nieśmiałości...

Tak wiele małżeństw rozwiodło się ze sobą właśnie przez takie niewinne kontakty, a wystarczył jakiś większy małżeński kryzys, aby pocieszenia szukać w ramionach oddanego kolegi, który rozumie Cię lepiej od twojego męża, bo ma styczność z tobą tylko przez 8 godzin 5 x w tygodniu, a nie widzi Cię w pozostałym czasie, kiedy pozbawiona makijażu, pozorów i swojego lepszego profilu pokazujesz swoje prawdziwe oblicze, chcesz postawić na swoim i nie dostrzegasz potrzeb i problemów swojego męża. Wyjazdy integracyjne i wielogodzinne libacje tylko wzmacniają ten proces. Osobiście poznałam kilka historii ofiar takich niespodziewanych okazji, które płynnie przeszły od flirtu do pielęgnacji nowej znajomości i w rezultacie porzuciły swoje rodziny.

Znam też historię małżeństwa, w którym mąż zostawił żonę z trójką maleńkich dzieci dla innej kobiety z pracy.Kobieta ta nie dość, że nie rozwiodła się z mężem, to jeszcze modliła się za niego czekając na jego powrót. Mąż wcale nie wrócił jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Jednak kobieta ta wytrwale czekała i nadszedł w końcu taki dzień, kiedy skruszony mężczyzna powrócił do domu. Tych głębokich ran nie uleczy do końca czas, ale jest coś takiego jak przebaczenie, łaska i odpokutowanie winy...Człowiek sam z siebie jest tylko zdolny do rozwodu, zemsty lub zrekompensowania swego bólu, ale kiedy zaprasza do współpracy Boga, ten jest w stanie zrekonstruować nawet najbardziej roztłuczony dzbanek.
Wiele głosów powiedziałoby, co za głupia kobieta, wybaczyć zdradę i takie poniżenie?co za naiwność i brak asertywności...A mogła dostać od niego alimenty poznać kogoś wartościowego, kto będzie jej wart i zacząć wszystko od nowa, a w ten sposób uczyniła z siebie ofiarę losu.

A co ze słowami przysięgi małżeńskiej,: ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że Cię nie opuszczę , tak mi dopomóż Panie Boże...
Jakie znaczenie miały te słowa wypowiadane w obecności Boga, skoro tak łatwo jest je wymazać i podeptać w czasie rozprawy rozwodowej, skoro tak łatwo jest przestać kochać i widzieć w swoim małżonku dar do końca swoich dni. Kto powiedział, że życie będzie usłane różami i nie przyjdzie czas na kryzysy, cierpienie, trudne doświadczenia?



Kiedy Maria Magdalena pochwycona na cudzołóstwie ma zostać ukamienowana Jezus jako jedyny widzi w niej cierpiącego człowieka, mocno poranionego, nie od tych spojrzeń czy kamieni w rękach gardzących nią mężczyzn , ale wypełnia ją uczucie odrazy do siebie samej, braku szacunku i lęk przed spojrzeniem komukolwiek w oczy. W innym miejscu Nowego Testamentu czytamy, że Jezus wygoni z niej aż 7 złych duchów zrodzonych z nieczystości.
Kiedy czytamy o cierpieniach ludzi popełniających ten grzech w czyśćcu lub piekle w wizjach wielu świętych, mistyków, są to przerażające obrazy taplania się w całym tym gnoju, brudzie, wprost dantejskie sceny odczuwania skutków tego grzechu na sobie w pełnej świadomości wyrządzonej krzywdy.

Kobieta jest istotą najbardziej atakowaną i znienawidzoną przez szatana, dlatego na niej najmocniej koncentruje się ten grzech. Ona właśnie staje się często ofiarą pornografii, prostytucji czy gwałtu, to z niej bierze początek nowe życie tak zwalczane przez diabła.
Obecnie coraz częściej kobiety w swej emancypacji podkreślają swoją niezależność ,potrzeby i wybierają przelotne związki oparte wyłącznie na seksie czując się pozornie paniami swego losu, z pogardą traktującymi mężczyzn czy jakiekolwiek zobowiązania. Najczęściej w głębi serca są to niezwykle poranione osoby, nienawidzące siebie. Coraz trudniej jest im przyznać się do błędów,dlatego negują wpisaną w ich kobiecość subtelność, łagodność . Wystarczy tylko pozwolić podnieść się z upadku jak Maria Magdalena.On nie potępia nikogo, nie odrzuca, ale czeka z utęsknieniem by miłosiernym wzrokiem wyznać Ci swą nieskończoną i czystą miłość...

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

2 CHCIWOŚĆ

7 Grzechów głównych; Chciwość



Popularny motyw skarbca z szkieletorami ludzi, którzy nie nacieszyli się długo bogactwem...ale zaślepieni chciwością pomarli z nienasycenia...żądzy posiadania bez umiaru.
Chcieć do mieć...wołają slogany marketingowe, apetyt rośnie w miarę jedzenia...
Jeżeli okazuje się, że stać nas na więcej, pragniemy i więcej. Kupujemy wszystko w ilościach maxi,megapakach, rozmiarach XXL, bo się nam to bardziej opłaca. Otyli Amerykanie i coraz częściej Europejczycy to przeważnie efekt większej ilości za mniej...Konsumpcjonizm sam pcha nas w objęcia nienasycenia. Pojawiają się wciąż to nowe okazje, gadżety o coraz to nowszym modelu.
Nie masz gotówki, weź pożyczkę...Gdyby ulegać wszystkim musthave sezonu, rabatom, przecenom człowiek mógłby utonąć w długach i wciąż pragnąłby więcej i więcej...

W Hobbicie Tolkiena mechanizm chciwości najlepiej obrazuje postać Króla Krasnoludów Thorina. Kiedy przejmuje skarbiec po Smoku Smaugu natychmiast zostaje zawładnięty rządzą posiadania. Jego wzrok staje się więźniem złota i drogocennych kamieni. Nie zamierza się tym z nikim dzielić, wszędzie węszy spisek i spostrzega dawnych przyjaciół jako potencjalnych wrogów,czyhających na jego własność. Tak dzieje się z każdym Scroogem, którego zwiodła mania posiadania, napawania się swym niebotycznych rozmiarów stanem konta i pomnażania skarbu, czy jest nim Hazardzista, bankier czy stryj Kaczora Donalda nurkujący codziennie w swym wypełnionym po brzegi złotem skarbcu. Serce tych osób powoli zamienia się w kamień, ze szczerego złota, jak to uczynił według legendy słynny król Midas zamieniając wszystko dookoła siebie w złoto, dosłownym i metaforycznym przesłaniu baśni. Zaraza ta zaczyna zabijać człowieka od środka...

Kto nie pamięta memów z chytrą babą z Radomia uwiecznioną na miejskiej Wigilii!?.Niewinnie posądzono tę biedną,prostą kobietę o chciwość podczas gdy wyraźnie widać na filmie, jak podawała butelki z napojami osobom stojącym obok.
Natomiast co można powiedzieć o osobach na wysokich stanowiskach,prominentach,celebrytach którzy poprzez korupcję, nieuczciwość i inne działania pragną jedynie zaspokajać swoje żądze. Ponoć bogatego Rosjanina pokroju oligarchów można poznać na kilometr,jest tak obwieszony złotem, otacza się najnowszymi modelami aut i różnorakich gadżetów,obnosi się swym majątkiem i ma zakusy na wciąż to nowe zdobycze. Musi się on w końcu wyróżniać na tle innych miliarderów, dlatego jego potrzeby wydatków stają się coraz to bardziej wyrafinowane, tak by wszyscy podziwiali jego potęgę i majętność.

Kiedy część narodu wybranego na widok deszczu przepiórek z nieba ulega pazerności i bez opamiętania napycha się nimi,Bóg zsyła na nich śmierć... Gdy chęć zagarnięcia jak największej ilości dla siebie staje się obsesją, człowiek traci zdrowy rozsądek, hamulce,zachowuje się irracjonalnie i jest zdolny do wszystkiego w imię osiągnięcia celu.

Czasem wydaje mu się, że żyje pełnią życia, a w rzeczywistości jest jak zombie od dawna martwy w swej pozbawionej uczuć skorupie, żądny rozlewu krwi za cenę zysku lub utrzymania swojej pozycji...
A nawet jeśli coś wrzuci do szlachetnej paczki, będą to tylko ochłapy jego realnej możliwości pomocy, wynikające raczej z chęci pokazania się w środowisku gwiazd od lepszej strony niż charytatywne wsparcie czy bezinteresowna pomoc.

Jednak pazerność to niw tylko domena ludzi sukcesu.Ile razy to właśnie pokusa biednych,owładniętych pragnieniem wybicia się i szukających każdej okazji,aby zagarnąć jak najwięcej dla siebie, kosztem czyjejś krzywdy,za cenę kradzieży...Ta pokusa nie omija nikogo...



Łatwo jest nam oceniać nieziemsko bogatych ludzi i ich postawy,błędy życiowe,przy tym wyobrażać sobie jakich wielkich charytatywnych dzieł czy akcji humanitarnych dokonywalibyśmy będąc na ich miejscu. Jednak któż z nas zna siebie na tyle, aby mieć pewność, że nie złapałby się w sidła chciwości...

Wiele osób,które pochodząc z biednego domu dorobiły się nagle fortuny lub odziedziczyły ogromny majątek przeistacza się ze skromnego człowieka w osobę pyszną, bezwzględną i egoistyczną rekompensują sobie wcześniejsze mankamenty i biedę zachłanną potrzebą notorycznego zakupoholizmu i obnoszenia się swoim bogactwem wobec innych. Apetyt rośnie w końcu w miarę jedzenia,a punkt widzenia zależy od...errare humanum est,Marność nad marnościami i wszystko marność,bo kiedy przychodzi choroba czy śmierć okazuje się,że skarby w których upatrywaliśmy szczęście i spełnienie są bezwartościowymi przedmiotami.

piątek, 31 marca 2017

1 PYCHA

7 Grzechów głownych:Pycha



Sława, wielkie pieniądze i prestiż nowego ferrari...
Ach jak przyjemnie jest czuć się docenionym, odbierać zaszczytne tytuły, usłyszeć pozytywne recenzje, błyszczeć się w światłach reflektorów i zaistnieć odbiciem flesza na pierwszych stronach gazet i czuć się jak młody bóg. A wszystko po to, aby mnie podziwiano, bym mógł trochę podreperować niedopieszczone ego, dawne kompleksy, wybić się ponad przeciętność, aż na sam szczyt hierarchii kariery...Sąsiedzi będą się kłaniać, koleżanki z pracy będą zawistnym wzrokiem na mnie patrzeć i nagle zaczną udawać moje przyjaciółki...Niech zobaczą teraz, kto tak naprawdę się liczy...
Samorealizacja, samowystarczalność, pysznie smakuje ta słodka beza niezależności, samolubności i braku pokory. Po cóż się samobiczować skoro sukces sam ciśnie się na usta, aby osiągnąć każdy cel, należy skupić się jedynie na sobie, swoich celach , czasem coś stracić dla większego zysku i sukcesywnie i bezkompromisowo realizować swój pieczołowicie skonstruowany plan.
Dlaczego tak wielu ludzi sukcesu pragnie się wybić wysoko ponad przeciętną, stać się ikoną stylu i wymazuje z pamięci traumę trudnego dzieciństwa?
W Showbizie wiele celebrytów rekompensuje sobie ciężką przeszłość swoim unikatowym stylem,popadając w skrajności, tak by podziwiano ich nietuzinkowość, talent i siłę determinacji...

A z tego szczytu tylko o krok od przepaści...najkrótsza prosta do upadku prosto na kark, w najlepszym wypadku porachowane kości w najgorszym zgon na miejscu...Pozostaną łzy, wspomnienia, może kilka płyt i korzeń pychy, który poza sukcesem nie zbudował żadnego domu,nie odkrył żadnej miłości ślepo zapatrzony w siebie, stracił wszystko ...



Może inni są tak zepsuci i pyszni, ale ja jestem taki skromny, dobroduszny, pomagam słabszym i mniej mądrym życiowo, normalnie wzór prawego człowieka. Jak ten celnik stoję w pierwszym rzędzie dziękując, że nie dotyczą mnie te wszystkie niegodziwości i nieprawości. Na pierwszy rzut oka Wcielony św Franciszek w kaszkiecie i Matka Teresa z przedmieścia.
Nie odezwę się w obronie swojej żony, aby nie narażać się szwagrowi, w końcu może mieć potem o to do mnie pretensję, a lepiej zamilknąć niż być źle spostrzeganym, ocenionym...Nie zatroszczę się o rodzinę, aby ktoś nie posądził mnie o pazerność, postawę karierowicza, pozostanę wierny idei.
Teraz podziwiają cię za twoją pokorę, a ty udajesz, że jesteś wolny od słów uznania i nie potrzebne są Ci te wszystkie owacje na stojąco.
Kogo próbujesz oszukać, poniżasz się wcale nie uniżając, bo tego wymaga twoja "skromność", a przecież pycha dotyczy tylko tych wywyższających się, a fałszywa skromność i pokora czym są naprawdę, jeżeli spojrzymy na nią pod lupą sumienia...????
Ludzie przestali Cię szanować, bo ty już dawno straciłeś szacunek do siebie i swoją godność rozdałeś hojną ręką ludziom, którzy roztrwonili majątek twojego serca. W rezultacie przestałeś być dla nich autorytetem. Czy warto było dla ich chwilowej wdzięczności pozbywać się najcenniejszego talentu.
Po wszystkim pozostała tylko frustracja i nigdy nie dokończone zadania...

Jeżeli czyniąc dobrze trąbisz o tym dookoła, czym różnisz się od tego biedaka z okładek tabloidów, może twoja publiczność jest bardziej pobożna, ale to wciąż ten sam mechanizm...niech nie wie twoja lewa ręka co czyni prawa. Rozpowiadając o dobrych uczynkach, postępujesz jakbyś sprzedawał je chcąc poprzez korupcję zasłużyć na dobrą reputację...

Pamiętam jak jako dziecko dostałam wielką paczkę deficytowych wówczas słodyczy z zagranicy i rozdałam je wszystkim dzieciom z klasy, sama nie jedząc z tego ani cukierka. Długo wydawało mi się to dobrym uczynkiem, ale z perspektywy widzę, jak bardzo poza chęcią podzielenia zależało mi na ich akceptacji, docenieniu i dlatego podzieliłam się tymi łakociami...Pycha smakuje lepiej od słodyczy...

Pycho wyjątkowo perfidna, albo ujawniasz się do granic karykaturalności w swojej nadmuchanej formie z billboardu albo kamuflujesz pod postawami arcyszlachetnymi. Wytępić Cię jak chwast nikt własnymi siłami nie zdoła, potrzebujesz być zdemaskowana i osądzona.Gdyby to było takie proste?

W ostatniej scenie filmu "Adwokat Diabła" bohater, który wydawałoby się został ocalony, otrzymuje drugą szansę. A diabeł już czai się za rogiem, aby pod pretekstem medialnego bohatera zacząć sączyć mu do ucha swój jad. Al Pacino w roli szatana dodaje "Pycha,to mój ulubiony grzech"...

Zawsze kiedy mylisz ją z pokora spójrz na swoją motywację, czy rzeczywiście wynika ona ze skromności? Czy to tylko świętoszkowata karykatura motywowana własnym egoizmem i potrzebą wywyższenia się ponad innych, uważaj dokąd ta droga wiedzie, bo z niej o krok od dalszych upadków i łatwo dać się wyprowadzić na pozostałe 6 manowców...



czwartek, 30 marca 2017

Pustynia


Leżał sobie pusty post w wersjach roboczych, taka tabula rasa z czystą pamięcią, więc postanowiłam go pokryć szkicem przemyśleń i skonfrontować bezpośrednio z tematem pustyni...skoro i tak był niezapisany Akurat w tym momencie Wielkiego Postu pustynia nabiera wyjątkowego znaczenia, choć podobnie do szemrającego narodu wybranego tęskniącego za mięsiwem niechętnie przebywam w tak obnażającym wszystkie przywiązania, nieakceptacje i roszczenia miejscu...

A jednak głos na pustyni sam mnie woła i nie wystarcza już zatykanie uszu,aby go stłumić... Czarno na białym widzę swą permanentną ucieczkę przed pustką do swojego horror vacui w pełnej krasie wypełnionego po brzegi tzw zapychaczami, które chwilowo pozwalają zapomnieć o fatalnym stanie duszy... Tymczasem wszyscy Ojcowie Pustyni, święci, ale także geniusze, filozofowie wybierali odludne miejsca, aby w ciszy i spokoju oddać się medytacji, nie rozpraszać się za każdym razem całym tym zgiełkiem w objęciach hedonistycznych, nadmuchanych potrzeb. Na piasku nie rośnie jak dziki chwast wybujała pycha, która wznosi się po samo słońce wraz z ilością odsłon twego bloga, polubień na FB lub pochwalnych maili najlepiej w formie hymnów, ody etc...
Nie rozpraszają migające neony i banery nęcące przecenami, okazjami,aby produkować zakładników materializmu skąpanych w kakofonii wrażeń, pragnień i pławiących się w luksusie... Noc jest przeraźliwie ciemna, że nie widzisz kompletnie nic poza swoją ulotnością, małością i pragnieniem światła pod stopami. „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej drodze” Ps 119,105 Te słowa zawsze kojarzą się mi z drogą na rowerze, kiedy to miałam małą lampkę przymocowaną do kierownicy. Zamiast oświetlać mi drogę ona z uporem maniaka przekrzywiała się w dół,oświetlając moje stopy i chodnik pode mną. Słowa psalmu wypełniały się zatem połowicznie, droga pozostawała nieoświetlona.



Na pustyni nie brakuje jednak licznych pokus by zwilżyć spierzchnięte postem usta choć jednymi, drobnymi zakupami online, w celu poprawy humoru, przywitania wiosny... Ta fatamorgana ciągle ściga nasze zmysły dodając kolorytu pobladłemu od żarzącego się słońca piasku. A tu wciąż tak blado, pusto, nudno i pragnienie wzrasta w miarę konsumpcji dóbr. Gdyby ktoś dał ci teraz do rąk zwierciadło, pewnie przestraszyłbyś się jak bazyliszek swojego przerażającego odbicia, a może po drugiej stronie zobaczyłbyś istnego anioła lub chodzący ideał cnót? Nie oszukujmy się...

Tu w tym rozciągniętym po horyzont pustkowiu wszystkie nawet najdrobniejsze dolegliwości duchowe ujawniają się ze zdwojoną siłą, dochodzą do głosu słowa usprawiedliwienia, zagłuszające sumienie usprawiedliwienia i chęć zapalenia papierosa. Kiedy tak pofolgujemy tej wygłodniałej w odosobnieniu wyobraźni wracamy tu za jakiś czas znowu struci, pełni wyrzutów sumienia, niezaspokojeni, jakby pragnienie wypalało nas od środka...a w nas umierała tak boleśnie próżność Patrzę na półki z książkami, na notatki i próbuję zebrać myśli, czego ja właściwie tam poszukiwałam, co ja tak naprawdę chcę sobie i innym udowodnić?!...
Czy to nie kolejny raz pozory i pragnienie bycia kimś lepszym ,doskonalszym, ale znów dokonane własnymi siłami? Kogo ja tak właściwie chcę oszukać, że zmieniam kierunek swego postępowania, ster na prawo i cała na przód na głębokie morze, ascezę czas zacząć samobiczując swe myśli i rozbujałe na morzu ego i zostać pokorną minimalistką dzielącą się ze światem swoim mieniem!?

Dlaczego właściwie wciąż tu tkwimy, skoro 200m dalej jest źródło, może z wodą już wymieszaną i zanieczyszczoną, ale jeszcze zdatną do picia, trucizna sączy sie powoli więc można jeszcze trochę pożyć!?...

Wystarczy jedynie spojrzeć twarzą w twarz, na swój zatrważający stan ducha i przestać tyle myśleć, gadać,interpretować, rozglądać się w poszukiwaniu nienadchodzącego jutra, na moment utopić swoje ambicje i pragnienia i da się uleczyć. Przyszedł mi na myśl piękny kanon Dominikański "Ukarz mi Panie swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos, bo słodki jest Twój głos...". Spójrz tu,na tym padole nic nie rośnie,tak wygląda dziś Twoje serce bez ożywczego Ducha,choćbyś nie wiem jak się starał, ile nawozu naorzynosił i uchylił im nieba wszystko zmarnieje...Jedyne co trzeba to czekać, uznać swoją niemoc i dać się prowadzić i nieść...

piątek, 24 marca 2017

Historia wywiadu z Adamem Małyszem z 2000 od kuchni

Tak się zaczęło



Tuż przed ostatnim turniejem lotów w Planicy przypomniałam sobie o swej młodzieńczej fascynacji skokami, nie spowodowaną bynajmniej Małyszomanią.

Cała przygoda zaczęła się kilka lat wcześniej  na koloniach w Wiśle, rodzinnej miejscowości Adama Małysza, gdzie kilka razy byliśmy na treningach i konkursach polskich skoczków. Zdecydowanie inaczej przeżywa się te emocje na żywo, stojąc pod albo za skocznią z rumieńcami na twarzy i zmarzniętymi rękami.

Moim idolem stał się natomiast Austriak  Andreas Goldberger vel Goldi. Tak zaczęła się zresztą moja przygoda z nauką niemieckiego, literaturą austriacką etc., ale o tym innym razem., moją kuzynkę z kolei zafascynowała postać Japończyka Kazuioshego Funakiego, która w jej przypadku zaowocowała nauką języka japońskiego.

Później to zainteresowanie przerodziło się w  prawdziwą manię skokową. W tym czasie faworytem był Niemiec Martin Schmitt, więc skoki stały się narodowym sportem Niemców. Najlepsze transmisje połączone z reportażami, wywiadami extra oglądałyśmy na niemieckim RTL...


Etapy Kariery

Wszystko działo się nota bene na  pół roku przed Wielkimi sukcesami Małysza.
Adam klasyfikował się w trzydziestce najlepszych skoczków,ale nie był wówczas leaderem turnieju. Największe sukcesy odnosił za to kilka lat wcześniej w wieku około 18 lat, kiedy awansował do rangi lokalnej sławy.
 Później w dalszym ciągu był najlepszy wśród Polaków, ale przyszedł też czas nieco gorszej formy, miejscowi zaczęli wieszać na nim psy, że ożenił się, został ojcem w młodym wieku i przestał porządnie skakać, chodziły po mieście plotki o rozbitym samochodzie...Później "wierni" kibice wypowiadali się, jak zawsze bez względu na wyniki, wspierali Adama, choć prawda wyglądała nieco inaczej.

W całej tej atmosferze pretensji, pomówień i uszczypliwości Adam myślał nawet o skończeniu kariery, z zawodu jest dekarzem, więc fach miał w rękach. Skoki były wówczas w Polsce bardzo niedocenionym i niszowym sportem, brakowało dotacji, sponsorów i dobrych warunków do treningów. Z bliska wszystko przedstawiało się w opłakanym stanie. Młodzi skoczkowie musieli nosić stare, pocerowane kombinezony, na skoczni straszyły liczne dziury. Wielu traktowało ten sport jak dodatkowe hobby. Jednak prawie każdy mieszkaniec miał w swoim życiu jakiś epizod związany z tym sportem, choć niewielu odnosiło spektakularne sukcesy. W tej beznadziejnej atmosferze zrodził się prawdziwy talent Adama Małysza.

  Przed Wywiadem

Wpadłyśmy na pomysł, będąc któregoś lata w Wiśle, na przeprowadzenie wywiadu z Adamem. Naszym ukrytym i perfidnym celem było wypytanie go o Goldiego i Funakiego.

Wyprawiłyśmy się któregoś dnia głębiej w miasto świadome, że brakuje nam podstawy- czyli adresu. Zajrzałyśmy więc do okolicznego warzywniaka, gdzie zapytałyśmy miłą sprzedawczynię wprost , gdzie mieszka Adam Małysz.
-Posłusznie wskazała miejsce, ale dodała- ale i tak go teraz nie zastaniecie w domu
No świetnie, co za tupet, mała miejscowość i ludzie wszystko o sobie wiedzą...
- wiem to, bo jestem jego teściową- dodała po chwili Pani- ale przyjdźcie jutro po południu...

Termin miałyśmy zatem zaklepany, adres też zapisany, więc poszłyśmy z stertą próśb o autografy od dzieci z kolonii. W połowie drogi kupiłyśmy dla sportowca bombonierkę i doszłyśmy do wniosku, że przydałyby nam się kwiaty. Szybko okazało się, że jedyna kwiaciarnia w okolicy w niedzielę  była zamknięta, więc korzystając z  instynktu Macgyvera  poprosiliśmy o kilka kwiatów panią z pokaźnym ogródkiem, zapłaty przyjąć nie chciała, za to kwiat piękny ucięła, jeszcze tylko sreberko od gumy do żucia i bukiet prima sort gotowy.

Zostałyśmy ciepło przyjęte w ogrodzie Państwa Małyszów, Pan Adam okazał się jeszcze bardziej filigranowy niż na ekranie (czułyśmy się przy nim niczym trzy baryły)za to bardzo pogodny, otwarty i szczery, na kolanach trzymał swoją córeczkę.
Niewiele dowiedzieliśmy się o naszych ulubieńcach, ale za z opowiadań Pana Adama Kasai tamtej dekady czyli również długowieczny Japończyk Harada dbał o dobrą atmosferę pozadrużynową...
Całość  owego wywiadu można przeczytać do tej pory na stornie skoków narciarskich:

http://www.skokinarciarskie.pl/wywiad/1,Wywiad_z_Adamem_Malyszem

Wróciłyśmy całe w skowronkach zapominając o obiecanych autografach dla wielu dzieci, ale przy takiej dawce adrenaliny, można stracić trochę głowę.


Pól roku później- Małyszomania

Pół roku później Adam stał się czarnym koniem turnieju i zaczął odnosić naprawdę spektakularne sukcesy. Zaczęła się całą medialna otoczka, szopka etc. Nagle cała Polska oglądała skoki i dopingowała naszym.
 Niestety równolegle do tego Martin powoli zaczął tracić formę i  nieco mniej  się liczył się jako leader. RTL   zrezygnowało później z rozbudowanej ramówki i przerzuciło się na transmisje innych sportów.
Te rosnące emocje i ogromne zainteresowanie skokami w Polsce paradoksalnie zniechęciło nas do tego sportu. Największa fascynacja rodziła się bez tego medialnego zgiełku i blichtru, kiedy informacje zdobywało się mozolnie ze słownikiem w ręku, nagrywało wywiady, a potem usiłowało zrozumieć austriacki dialekt Goldiego...bez tego czar  jakby prysł...

Zimą, kiedy Adam dopiero zaczął odnosić tak liczne sukcesy pojechałyśmy z moim tatą znowu do Wisły. Poszłyśmy pod znany adres, podziękować za ten pamiętny wywiad. Pani Iza, żona Pana Adama, przyjęła nas serdecznie mówiąc , że nas pamięta. Na skoczni  pojawiało się coraz więcej małych chłopców , pragnących skakać daleko jak Małysz.
To był nasz ostatni sezon  live z RTL. Pamiętam, że Adam Małysz wygrał niespodziewanie turniej 4 skoczni. Nagrodą był jeden z nowszych modeli Audi, a Niemcy spodziewali się na podium swojego skoczka lub chociaż Austriaka. Po zwycięstwie Polaka perfidnie podmienili nagrodę na starszy model,ewidentna dyskryminacja. Później Małysz miał problemy z formalnościami niezbędnymi do sprowadzenia auta...

Kiedy patrzę na naszą kadrę, jej potencjał i licznych sponsorów, widzę jak wiele zmieniło się w tym sporcie dzięki determinacji Adama Małysza, który gdyby nie wsparcie rodziny, mógłby dziś kłaść dachy i istnieć tylko w pamięci lokalnych weteranów sportu.
Ten sam niepozorny i prosty mężczyzna z wąsem, który mimo tak ogromnych sukcesów pozostał sobą,  ma ogromny wkład w rozwój skoków w Wiśle i nie tylko, fundując sprzęt, wspierając młode talenty, organizując im nowych sponsorów... Pewnie dawne, pocerowane kombinezony przeszły dawno do lamusa...

Refleksje Pasyjne Stacja 14:grób

Stacja 14 Jezus złożony do grobu


Jak znacząca jest dbałość o godność osoby zmarłej. Na wsiach zachowała się tradycja przygotowania osoby do ostatniego pożegnania, zmarły ubrany odświętnie trzyma w rękach różaniec, obok leżą składane kwiaty. Krewni i sąsiedzi spotykają się na śpiewach i modlitwach w obecności ciała zmarłego, a później cały orszak odprowadza go pieszo aż na cmentarz. Okoliczni mieszkańcy mogą się w tym czasie za niego modlić, przyłączać do korowodu. Nikt nie spieszy się, nie patrzy na zegarek, czy aby nie za długo...
Piękne odejście i dbałość o tradycję. Pogrzeb nie musi być tylko grzebaniem umarłych w atmosferze smutku bez nadziei zmartwychwstania. Może być natomiast drogą i przejściem do nowego życia...

Dziś pogrzeby odbywają się na obrzeżach miast, Msze są coraz krótsze, zwłoki raczej kremowane, w nielicznych miastach zachowała się tradycja  procesyjnego korowodu przez miasto, jako znaku dla wszystkich mieszkańców, że czas jest krótki, nie wiesz, czy jutrzejszy świt będzie Ci jeszcze dany...

Znalazł się Nikodem poruszony niewinnością ogołoconego Sprawiedliwego, ofiarował grób, kamienną poczekalnię na czas wielkiej ciszy przed przejściem do życia





                                           Zabije serce
ZABIJE SERCE
NAJDONIOŚLEJSZYM Z DZWONÓW
ZABIJE SERCE
W UBÓSTWIE ZAPOMNIANE
ZABIJE SERCE W NIEDOSKONAŁOŚCI
W PROSTOCIE
ZABIJE SERCE
W CISZY SKAMIENIAŁEGO MILCZENIA
ZABIJE SERCE
ZZIĘBNIETE OBOJĘTNOŚCIĄ
ZABIJE SERCE
NIESPODZIEWANIE
I BĘDA W TO BICIE WSŁUCHIWAĆ SIĘ
BĘDĄ JE RANIĆ
ZABIJE KTOŚ SERCE
A W NAS Żyć BĘDZIE...

Refleksje Pasyjne Stacja 13: Pieta

Stacja 13 Jezus złożony w ramiona Matki

Matka trzymająca w dłoniach swoje nienarodzone dziecko, syn ma 13 tygodni, kilka gram wagi, a już są wykształcone w pełni jego rączki, ma piękną buźkę niemowlęcia, choć jest takie filigranowy, jakby z wosku. Pudełko po dziecięcych butach jest dla niego o wiele za duże, utracona cząstka, ostatni pocałunek na pożegnanie.

Kiedyś zamówiliśmy ikonę krzyża wykonaną przez artystę. Krzyż szedł do nas pocztą i przeszliśmy z nim prawdziwą drogę krzyżową. Dwa razy wracał do nadawcy, w międzyczasie zaginął, później poczta strajkowała i pojawił się chaos z przesyłkami. Artysta zażenowany całą sytuacją wysłał nam w prezencie poza Synem także Jego Matkę w formie Ikony Madonny Częstochowskiej. Syn wrócił po Swoją Matkę...

W Sejnach znajduje się Maryja Patronka Rodzin, dość ciężka, o okrągłych kształtach, Wiąże się z nią legenda, że kiedyś palił się tamtejszy kościół. Zakonnik w pierwszej chwili zaczął ratować Monstrancję z Panem Jezusem, nagle usłyszał głos Maryi:
-Ratuj i Matkę!
-Ale Mateńka taka ciężka...
-spójrz jakem lekka
Rzeczywiście okazała się lekka jak piórko i w ten sposób ocalała wraz z Synem

Maryja ze swoim zmarłym synem na rękach, jak kiedyś w Betlejem tuliła go w zimnym żłobie, nie gotowa jeszcze na Jego misję, nie rozumiejąca do końca znaczenia swojego fiat przy zwiastowaniu.
Teraz gładzi jego zmasakrowane, odrzucone przez faryzeuszów ciało, kontemplując jego człowieczeństwo i boskość na swych kolanach...






Czuwam nad pustostanem ciała
w zamknięciu twych powiek
drzwi uchylone
jakbyś wyszedł na chwilę
 w porwanym Tobie tulę

utraconą siebie
Matka

(...)
Nachyla się kołysząc z drewna ciosaną figurkę
Co prosto  z serca wyrosła
Oddała mu swe korzenie
I tęsknotę za tańczącymi łąkami
że stopiła się z cieniem

Nie pamięta bólu
Gdy wyrastało zwiastowane drzewo oliwne

W ciszy poczęła kołysać je do snu
(...)